Literat przegląda Internet nr 178

Apple Vision Pro to, moim zdaniem, kolejny, bardzo duży krok w kierunku dematerializacji otaczającego nas świata.

Szykując ten przegląd, nie ukrywam, że spędziłem chwilę na szperaniu za materiałami o Apple Vision Pro. Co to jest? W oficjalnej komunikacji Apple nazywa te gogle komputerem przestrzennym, czyli robi wszystko, aby uniknąć terminu gogle VR. Dlaczego? Jest w tym trochę marketingu, ale także zaklinania rzeczywistości. Może to jest jakiś temat na dłuższy tekst? Pomyślę.

Komputer przestrzenny z goglami

Znalazłem bardzo wyczerpującą recenzję Apple Vision Pro. Trwa 30 minut, ale podoba mi się jak Marques Brownlee pokazuje jak to urządzenie działa. Krok po kroku, kawałek po kawałku. Jeśli chodzi o wszystkie nowości w tym sprzęcie, to postanowił nagrać oddzielny film na ten temat. Już na samym początku poniższego materiału, powiedział, że Apple Vision Pro, na baterii, działa od 2 do 4 godzin.

Natomiast mnie znacznie bardziej zastanawia kwestia dematerializacji, której dotyka cała idea stojąca z Apple Vision Pro. Co mam na myśli? Świat wyświetlany w goglach traci swój materialny, fizyczny wymiar. Staje się tylko i wyłącznie cyfrową reprezentacją, pozbawioną fizycznej formy. A ludzie, co często obserwuję w przypadku gier komputerowych, w dalszym ciągu lubią, gdy wirtualny świat ich dotyka.

Szerzej. Komunikacja dotykowa. Klik pod palcem na klawiaturze mechanicznej. Drżenie pada w trakcie rozgrywki w „Red Dead Redemption”. Zdaję sobie sprawę z tego, że coraz więcej elementów naszego otoczenia to ciągi zer i jedynek zapisanych w pamięci komputera. Apple Vision Pro wydaje się w pełni korzystać z tej idei.

Myślę, że ostrożnie mogę założyć, że przyzwyczaiłem się do tego, że muzyka i gry straciły fizyczny wymiar. Jednocześnie otaczam się modelami i figurkami, nad którymi lubię siedzieć godzinami. Co oznacza, że fizyczny wymiar przedmiotów jest dla mnie wciąż ważny. I gdzie tutaj miejsce na całkowitą dematerializację otoczenia, jaką dostrzegam w Apple Vision Pro?

Nie wiem. Pewnie nigdzie, bo to nie jest urządzenie na moją kieszeń. Dlatego rozważam ideę, jaką ze sobą niesie, a nie sam sprzęt.

W poszukiwaniu starych sterowników

Faktycznie, obecnie znalezienie sterowników do starego sprzętu potrafi być wyzwaniem. Ostatnio trafiłem na stronę „The Retro Web”, na której znalazłem wiekowe BIOSy, a nawet zdjęcia i opisy płyt głównych obsługujących Celerony i Pentium III.

Takie trochę wirtualne muzeum starego sprzętu. Jak ktoś nigdy nie widział na oczy płyty głównej, to na „The Retro Web” może sobie pooglądać.