Lubię chodzić do kina. Szczególnie na filmy mniej popularne oraz takie, które nie będą kuły w oczy ideologią. Prawdziwą sztuką jest przekazać pewne przesłanie i nie sprawić, że odbiorcy będą wymiotować politycznymi przekonaniami autora. Podejrzewam, że prezentowanie swoich spostrzeżeń utrudniają mury z popcornu, tacosów oraz coli. W zeszłym tygodniu mieliśmy przyjemność zobaczyć Ave Cezar!, czyli najnowszą produkcję Braci Coen. My na pewno widzieliśmy ten film, czego nie mogę jednoznacznie powiedzieć o parze, która siedziała obok nas. Oni byli bardziej zaaferowani rozsypującym się popcornem. Co kto lubi.
Filmy Braci Coen są specyficzne, ale na pewno nie możne przejść obok nich obojętnie. Jestem fanem rewelacyjnego Fargo, które doczekało się interesującej serialowej adaptacji. Fragmenty dialogów z Big Lebowski znam na pamięć, na Tajne przez poufne również nieźle się bawiłem. Rozczarował mnie To nie jest kraj dla starych ludzi, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że nigdy nie byłem wyjątkowym fanem prozy Cormacka McCarthy’ego. Na Ave, Cezar! szedłem z nastawieniem, że zobaczę porządny film z nieoczywistym humorem. Obraz, który stworzyli Bracia Coen, jest czymś więcej, to genialna gra różnymi kontekstami, zabawa schematami, które znamy z kina i godne podziwu akrobacje ideologiczne.
Ave, Cezar! ma kilka scen wbijających w fotel. Do tych wyjątkowych momentów należą rozmowa na temat postaci Jezusa Chrystusa oraz wizyta w montażowni. To tylko dwa przykłady, nie chcę psuć zabawy osobom, które dopiero planują obejrzenie Ave Cezar!, dlatego nie będę streszczał fabuły. Kto obejrzy, ten zrozumie, dlaczego wymieniłem akurat te dwa momenty z filmu. W zupełności wystarczy, jeżeli napiszę, że Bracia Coen dokonują inspirującego połączenia różnych poziomów humoru. Ave, Cezar! to przede wszystkim komedia, w której bawią dyskusje, dialogi oraz absurdalne sytuacje (jak ta w montażowni). Tego w Ave, Cezar! jest mnóstwo, a jeżeli dodamy do tego jeszcze konteksty historyczny (komuniści byli uderzająco podobni do pewnych postaci historycznych), to otrzymamy film wyjątkowy, na który warto się wybrać, aby przypomnieć sobie, na czym polega inteligenty humor.
Z przerażeniem stwierdzam, że mało osób się śmiało. Chwilami, ja i moja Żona, mieliśmy wrażenie, że jedynie nas bawią żarty Braci Coen. Nie czuję się tym jakoś szczególnie podbudowany, nie chcę się wywyższać i twierdzić, że zrozumiałem i wychwyciłem wszystkie konteksty. Po prostu wrażenie to było bardzo mocne i budzące niepokój. Od tamtej pory zastanawiam się, dlaczego tak się stało? Rozwiązanie „Bo ludzie są głupi i nie rozumieją” jest zbyt łatwe i krzywdzące. Myślę, że brak śmiechu na filmie Braci Coen wynika z nawyków odbiorców popkultury. Nie oszukujmy się, treści, które konsumujemy na co dzień, nie wymagają od nas zbyt wiele wiedzy, kompetencji kulturowych – wszystko mamy podane na tacy. Wystarczy sięgnąć, kupić i dobrze się bawić. Treść zostanie zapakowana w kolorowy papier, podana w łatwostrawnej formie.
Na tym wychowaniu i wyrabianych w nas nawykach cierpimy my. Umykają nam konteksty, co zaobserwowałem w trakcie oglądania Ave, Cezar!
You must be logged in to post a comment.