Zaczęło się. Najpierw byliśmy świadkami niewinnego marszu ulicami Katowic, potem protestu przez rektoratem. Żadna z wcześniejszych manifestacji nic nie dała, dlatego doktoranci postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Zablokowali główne arterie miasta, rozdają przechodniom ulotki i okupują wydziały. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta.
Krążą plotki o bijatykach z policją, o obrzucaniu przypadkowych samochodów kamieniami zawiniętymi w postulaty grupy. Na płotach rozwieszono transparenty z napisem „Młodzi naukowcy też chcą żyć!”. Na niektórych budynkach, ze szkodą dla nowych elewacji oraz wiekowej modernistycznej architektury, pojawiło się graffiti obrażające aktualny rząd i kolejne decyzje związane z reformą studiów wyższych. Kolejne tury rozmów spełzły na niczym. Negocjatorzy załamują ręce – nie są w stanie wypracować kompromisu pomiędzy Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a delegacją doktorantów. Grupy doktorantów skupione wokół rektoratu stają się coraz głośniejsze i coraz śmielsze.
Odnotowano próby wtargnięcia do Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej (potocznie zwanej Cinibą). Zdesperowani młodzi naukowcy próbowali wynieść część księgozbioru i zostali zatrzymani przez policję. Tłumaczyli, że wybrane przez nich pozycje są im potrzebne w badaniach, a były dostępne wyłącznie w czytelni, co utrudniało im pracę. Najbardziej ucierpiała biblioteka na Wydziale Filologicznych w Katowicach. Przeżyła prawdziwy szturm zorganizowanej grupy, w której skład wchodzili kulturoznawcy, filolodzy oraz bibliotekoznawcy – księgozbiór została doszczętnie rozkradziony, sprawców nie udało się ująć. A to tylko nieliczne przykłady działań zbuntowanych doktorantów.
Najbardziej ucierpieli studenci, ponieważ odwołano im zajęcia. Co prawda większość wolnego czasu spędzają na Mariackiej, ale pytani przez dziennikarzy wielokrotnie podkreślali, że brakuje im ćwiczeń, rozmów oraz laborek z doktorantami, którzy doskonale krzewią wiedzę i są bardzo ważnym elementem w strukturze Uniwersytetu. Pomiędzy stolikami krążą osoby rozdające postulaty różny grup reprezentujących interesy młodych naukowców. Studenci ulotki te czytają ze zrozumieniem, zaznaczając, że gdy tylko uporają się ze swoimi sprawami natychmiast dołączą do protestu.
Zajęcia zawieszone zostały dwa tygodnie temu. Od 10 dni Katowice są sparaliżowane. Końca sporu nie widać, negocjacje niebezpiecznie się przedłużają – czy faktycznie jesteśmy gotowi na bunt doktorantów? Czy to wyjście na ulice elity intelektualnej nie doprowadzi do dalszych rozruchów? Na Facebooku oraz Instagramie pojawiły się zdjęcia osób niosących stare opony. Zapewne doktoranci przygotowują się do następnego starcia. Już wkrótce Katowice spowije czarny dym.
//Mała fikcja sprowokowana felietonem Marcina Mellera „Książki jak kastety” (Newsweek 8/2015).
You must be logged in to post a comment.