Czynnik miernoty

Lektura Czynnika diabła była dla mnie mało interesującym doświadczeniem. Odniosłem wrażenie, że autor sam nie wiedział, o czym chce napisać książkę, co ciągle odbija się w marnie zrealizowanym świecie przedstawionym.

Nie mam ostatnio szczęścia do dobrych fabuł. Ostatnio rozczarowało mnie 6 Underground, a teraz przyszedł czas na książkę. Po Czynnik diabła Craiga Russella sięgnąłem, ponieważ zobaczyłem ciekawy opis. Powieść miała łączyć w sobie wątki grozy, tajemnicy oraz kryminału. W tle mroczna międzywojenna Praga oraz zamczysko obarczone krwawą legendą. Liczyłem na porządnie utkaną fabułę, z ciekawymi bohaterami oraz jakąś przerażającą tajemnicę. W centrum narracji znajduje się młody psychiatry, który poszukuje tytułowego czynnika diabła.

Pomyślałem, że autor będzie zadawał pytanie o naturę ludzkiego zła. Może nawet pokusi się o sięgnięcie do ciekawych źródeł, tym bardziej że w powieści wiele razy zostaje podkreślone to, że główny bohater ceni sobie pisma Carla Gustawa Junga. Co otwiera pole do narracyjnego popisu, do zabawy różnymi metaforami, do zagłębienia się w legendy i mitologie, w celu wytłumaczenia morderstw dokonanych przez uwięzionych złoczyńców. Myślicie, że Craig Russell w ogóle skorzystał z tych możliwości? Skąd! Przyznaję, są w powieści delikatne zaczątki tych pomysłów. Są nawiązania do wymienionych przeze mnie idei. Niestety, przypominają wstępne szkice linii narracyjnych, które dziwnym trafem jednak znalazły się w książce. Czasem są tylko po to, aby podtrzymać przy życiu atmosferę powieści, która i tak jest w stanie agonalnym.

Podstawowym problemem Czynnika diabła jest główny bohater. Do bólu nijaki. Targany rozterkami, emocjami, wahający się i poszukujący odpowiedzi na dręczące pytania, ale przy tym wszystkim, jest mniej przekonujący od bohaterów brazylijskich telenowel puszczanych w publicznej telewizji. Główna postać powinna napędzać fabułę, prowokować do zastanawiania się nad sensami świata przedstawionego. W Czynniku diabła jest inaczej. Tutaj główny bohater dużo gada, ślizga się po powierzchni psychoanalizy i ciągłe się nad czymś zastanawia. W roli psychiatry studiującego psychikę morderców wypada nieautentycznie. Brakuje mu intelektualnej werwy, w trakcie rozmów z pacjentami przypomina znużonego nastolatka oczekującego na solidną dawkę krwawych wrażeń. Cierpi na tym cały świat przedstawiony.

Na dodatek Praga i zamczysko sprowadzone zostają do drętwych dekoracji. Są scenografią, która istnieje tylko po to, aby akcja mogła się gdzieś rozegrać. Oczekujecie interesujących miejskich legend? Tutaj ich nie znajdziecie. Praga w powieści jest tylko nazwą, niczym więcej. W przypadku zamczyska autor pokusił się o stworzenie mrocznej tajemnicy, ale jest ona dokładnie taka sama jak główny bohater. Nijaka. Dla mnie gwoździem do trumny była boleśnie nudne śledztwo. Obok rozmów z mordercami, równolegle biegnie linia narracyjna opowiadająca o seryjnym zabójcy grasującym w Pradze. Jednak w tej opowieści nie ma nic specjalnie interesującego. Pojawiają się delikatne wskazówki prowadzące do więźniów przebywających w zamczysku, detektyw okazjonalnie popisuje się umiejętnością dedukcji. Jednak przez zdecydowaną większość czasu pozostaje jakby w uśpieniu. Biernie brnie przez kolejne wydarzenia, nie stara się nadać im znaczenia.

Lektura Czynnika diabła była dla mnie mało interesującym doświadczeniem. Odniosłem wrażenie, że autor sam nie wiedział, o czym chce napisać książkę, co ciągle odbija się w marnie zrealizowanym świecie przedstawionym.