Czytadło z Ym

Kilka tygodni temu na moje półki trafiła trylogia Krucze pierścienie. Literatura popularna, fantasty, czyli gatunek, który zawsze lubiłem i do którego chętnie wracałem. A tu nagle okazuje się, że z trudem przebrnąłem przez pierwszy tom. Dziecko Odyna mnie po prostu wymęczyło, ciągle poszukuję przyczyny tego stanu. Historia całkiem ciekawa, wykreowany świat nie jest najgorszy, bohaterowie nieźli, ale to wszystko z trudem łączy mi się w jedną, porywającą całość. Brakuje mi dobrych spójników, elementów wpływających na wyrównanie rytmu narracji.

Trylogia Siri Pettersen reklamowana bywa jako dzieło mające odmienić literaturę fantasy, Krucze pierścienie mają zatrząść tym gatunkiem, tak jak uczyniły to kryminały skandynawskie z powieściami detektywistycznymi. Nie widzę nawet najmniejszego sensu próbować zestawić wpływ Siri Pettersen z Millenium Stiega Larrsona. Dziecko Odyna napisane jest poprawnie, ale brakuje tam jakichkolwiek odświeżających zwrotów. W powieści pojawia się Hirka, postać, która musi odkryć tajemnicę swojej przeszłości oraz pochodzenia, bo okazuje się, że mocno różni się od mieszkańców krainy Ym. Zaraz obok niej stoi Rime, szlachcic, tak jak pozostali mieszkańcy z ogonem, który porzucił pisane mu życie członka Rady i zostaje zabójcą, który działa w imię zachowania jedynego słusznego porządku. Zagrożeniem są Ślepi, pochodzą spoza świata Ym, sieją zniszczenie i bez litości mordują mieszkańców. Nikt w nich nie wierzy, nawet gdy pojawia się coraz więcej dowodów.

W powieści brakuje rozbudowanych wątki politycznych, do czego niektórych mogła przyzwyczaić Gra o Tron. Trudno doszukać się bohaterów rodem z Władcy Pierścieni. Dziecko Odyna to tekst do bólu poprawny, mieszczący się w granicach gatunku powieści fantasy i daleki jestem od twierdzenia, że zwiastuje silną zmianę, że teraz wszyscy zapomną o Grze o Tron i zaczną tworzyć powieści podobne do Kruczych Pierścieni. Jeżeli ktoś lubi fantasy, to myślę, że może sięgnąć po książki Siri Pettersen, specjalnej krzywdy sobie nie zrobi. Jednak uważam, że zbędne jest traktowanie tych książek jako swoistych wyznaczników nowego kierunku. Dobra, czasem nierówna narracja, odrobina nudy zrównoważona pełnym wydarzeń zakończeniem i trochę romansowania rodem z powieści dla nastolatek. Czy to jest recepta na wyjątkową powieść fantasy?

Dziecko Odyna męczyłem, niektóre fragmenty chętnie bym pominął. Uważam, że gdyby usunąć zbędne dłużyzny, to całą fabułę można by zamknąć w 200 lub 300 stronach. Pierwszy tom Kruczych pierścieni zaliczam do lektur szybkich, do książek, do których wracał nie będą. Dziecko Odyna obudziło we mnie odrobinę irytacji za sprawą strategii marketingowej, która wyraźnie przecenia wagę tekstu. To jest na pewno dobre czytadło, a nie wyjątkowa, odkrywcza i na wskroś oryginalna powieść fantasy. Na półce leżą pozostałe dwa tomy, za które na pewno się zabiorę. Po prostu zastanawiam się, na jak długo wystarczy mi cierpliwości.