Zabawy z czasem

Czasem na mój czytnik trafiają dziwne książki. Nie mam na myśli ich formatu lub sposobu w jaki zostały napisane, ale treść. Ich nietypowość objawia się odmiennym ujęciem tematu, narracją, która wkręca się w mózg i postaciami, których historie na długo zostają w pamięci. Właśnie w takim sposób mógłbym opisać książkę Czasomierze Davida Mitchella. Jeżeli jeszcze jej nie czytaliście, to najwyższy czas spróbować. Solidna lektura z interesującą koncepcją czasu.

David Mitchell brawurowo prowadzi dyskusję na temat wieczności życia, na temat przemijania. Do swojej powieści wprowadza postaci posiadające możliwość wysysania energii z ludzi, a także osoby, które po śmierci przechodzą reinkarnację i zapamiętują swoje poprzednie życie. Jak widać, nie jest to sztampowy konflikt wampirów i wilkołaków, ale walka o dominację nad czasem. W opowieść zostają wpleceni zwykli ludzie, posiadający pewnie predyspozycje, ale prowadzący spokojną egzystencję. Do czasu, aż zostają wplątani w trwającą od wielu wieków walkę pomiędzy dwoma frakcjami, z których jedna pragnie wiecznej egzystencji, nawet za cenę życia innych ludzi.

Książka jest ciekawa, autor potrafi przyciągnąć czytelnika, jednak zauważyłem, że lektura Czasomierzy ciągle mi się dłużyła. Tekst odkładałem z wielu różnych powodów: miałem coś innego do przeczytania, nie miałem czasu na mierzenie się z gęstą narracją książki, bywało że najzwyczajniej w świecie nie miałem ochoty na prozę Davida Mitchella. Jednak wracałem, często, tak długo, że dotrwałem do samego końca i nie żałuję czasu poświęconego na lekturę. Odnoszę wrażenie, że Czasomierze są skrojeni dla konkretnego czytelnika. Osoba lubiąca wielowątkowe opowieści, skomplikowane intrygi, których zakończanie nie jest oczywiste, a także ciągłe plątanie losów poszczególnych postaci, szybko poczuje, że znalazła tekst idealny. Pozostali czytelnicy mogą poczuć się zmęczeni.

Właśnie pojawiający się element zmęczenia narracją Davida Mitchella zaczął mnie intrygować. Gęsta, bogata w treść narracja mocno pobudza wyobraźnię. Autor doskonale wciąga czytelnika w świat przedstawiony, ale – jednocześnie – zmuszą do ciągłego tworzenia obrazów, przetrwania swoich słów i budowania przestrzeni. To potrafi zmęczyć. Kolejne miejsca, przeskoki w czasie, a także nowe postacie oraz pojawianie się tych już poznanych, wymuszają ciągłe napięcie. Lektura Czasomierzy wyraźnie wymaga maksymalnego skupienia, moment nieuwagi może spowodować całkowite zagubienie w kolejnej nici narracji. Czytelnik musi być czujny, aby w delikatnych wtrąceniach odnaleźć pełną treść historii. W Czasomierzach wiele dzieje się pomiędzy słowami, pomiędzy wydarzeniami, a już najważniejsze jest śledzenie, jak starzeją się i zmieniają postacie. Na dodatek zmianom podlegają także relacje pomiędzy nimi.

Czasomierze opisują trzydzieści lat istnienia świata wykreowanego przez Davida Mitchella. To bardzo dużo czasu, mnóstwo miesięcy, które należy w jakiś sposób wypełnić. Ze względu na gęstą narrację, trudno wskazać chociaż odrobinę próżni.