Frajda cielesności

Rozczaruję osoby czekające na pikantne opisy mojej szarej egzystencji. Nic takie tutaj się nie pojawi. Ostatni akapit felietonu pragnę poświęcić książce. Do przemyślenia koncepcji ciała i duszy zainspirował mnie Erotyzm Georgesa Bataille’a.

Lektury potrafią zmusić człowieka do zastanowienia się na obrazem rzeczywistości. Najlepiej czynić to w sposób nieholistyczny, poprzez wyciągniecie jednego elementu z całości i dokładnego obejrzenie. Ze wszystkich stron. Dotknięcie każdej faktury, zrozumienie formy, z jaką ma się do czynienia. Poznawanie struktur potrafi być zajmujące, fascynujące, momentami wstrząsające. Budzące pragnienie? Może. Na pewno zmuszające do dalszych poszukiwań.

Ostatnio seria przemyśleń dopadła mnie po przeczytaniu Frajdy Marty Dzido. Książki, której narrację określiłbym jako chropowatą. Pełną zadr, drzazg wbijających się naskórek. Autorka postanowiła napisać erotyk, pełen opętańczego oddania oraz nieźle zbudowanych opisów. Frajda przełamuje strach przed cielesnością. Pokazuje, że można się nią bawić, smakować w języku, obracać w narracji i wcale nie trzeba przy tym uciekać w obsceniczność opisów. Erotyka potrafi zniszczyć opowieść. Czasem przez zbyt dużą zachowawczość, a innym razem przez zbytnią śmiałość. Tylko czego oczekiwać po kraju, w którym nikt nie uczy, jak rozmawiać na temat ciała? Najwyraźniej nie ma takiej potrzeby. Wszystko młodzież zobaczy w Internecie, tylko szkoda, że nikt nie stworzy sensownej narracji dla tych obrazków.

Seks, erotyka i pornografia są związane z kulturą. Bardzo mocno, stanowią wręcz niezwykle ważne jej elementy. Nie przez przypadek społeczeństwa tworzą różnego rodzaju ograniczenia, akceptowalne praktyki, które mają definiować, określać i formować te zagadnienia. Pomijam to, że w dalszym ciągu mamy do czynienia z przekraczalnymi konstruktami. Jednak, jak to zwykle w kulturze bywa, ich negowanie przynosi konsekwencje w postaci utrwalonych, często pejoratywnych, określeń. Aż chce się zakrzyknąć o frajdzie, o której pisze Marta Dzido! O radości z cielesności, z podróży po świecie, z możliwości dotknięcia, poznania i zrozumienia faktury innej rzeczywistości. Tym drugim światem jest przecież inny człowiek. Z biegiem czasu i doświadczeń zacząłem uważać, że oddzielenie duszy od ciała, przekonanie, które wlano we mnie na lekcjach katechezy już w pierwszych latach edukacji, niesie ze sobą więcej szkody, niż pożytki. Inne spojrzenie na ten temat przyniosły ze sobą dopiero studia.

Rozczaruję osoby czekające na pikantne opisy mojej szarej egzystencji. Nic takie tutaj się nie pojawi. Ostatni akapit felietonu pragnę poświęcić książce. Do przemyślenia koncepcji ciała i duszy zainspirował mnie Erotyzm Georgesa Bataille’a. Dzieło wyjątkowe, kompleksowe, pobudzające do myślenia. Niestety (lub stety) jest to tekst na wskroś filozoficzny, który wymaga odpowiedniego przygotowania. Nie, nie mam na myśli dziwnych rytuałów, po prostu trzeba trochę poczytać, aby w pełni pojąć koncepcje Bataille’a. Myślę, że przygodę z erotyką można rozpocząć do Frajdy Marty Dzido, z jej nieskrępowaną słowami cielnością, potem kontynuować z transgresyjnością opisaną w Erotyzmie Georgesa Bataille’a. Niezmiennie fascynuje mnie przekraczalność, którą dostrzegł francuski filozof.