Zamieszanie wokół CDProjekt RED stało się dla mnie interesującym przykładem specyficznego myślenia graczy. Nie będę tutaj wyodrębniał jakiejś konkretnej grupy, pozwolę sobie na niebezpieczne uogólnienie. Na pewno ktoś stwierdzi, że daleki jest od podzielania opisywanych przeze mnie motywacji. Doskonale! Tak ma być! Po prostu postanowiłem wykorzystać ten felieton, jako sposób na wyrzucenie z sobie kilku rozczarowań, jakie mnie ostatnio spotkały w kontekście giereczek. Niby życie jest ich pełne i powinienem się już przyzwyczaić, ale wciąż coś mnie zaskakuje.
Wiele miesięcy temu, na łamach DailyWeb, napisałem, że bojkotuję produkcje Activision-Blizzard, ponieważ drażni mnie to, jak traktują ludzi. Komentarzy nie było końca! Jest kilka moich ulubionych. Nie mówię, że nie zdarzały się ciekawe głosy, ale rozbawiło mnie stwierdzenie, że zazdroszczę przychodu korporacji (?!) oraz stwierdzenie, że to prywatna firma i może robić, co chce. Zatrzymajmy się przy tym ostatnim. CDProjekt RED to też prywatna firma, więc może robić, co chce. Wspierać kogo chce. Zabierać głos w sprawach społecznych. W takim razie skąd te kubły hejtu wylewane za tęczowe logo? Zarzuty, że powinni się skupić na robieniu gier, a nie polityki uważam za kuriozalne. Sytuacja Activision-Blizzard związana z brakiem wsparcia dla wolności słowa, które, prawdopodobnie, zostało wymuszone przez chiński kapitał, pokazuje, że warto pamiętać o tym, że rozrywka i polityka są ze sobą związane. Przypomnę, że filmy i książki były i są wykorzystywane jako narzędzia propagandy. Myślicie, że z grami jest inaczej? Zachęcam do zbadania tego tematu. Szczególnie w takich seriach jak GTA lub Call of Duty.
Zastanówcie się nad tym. A jak już będziecie w trybie umysłowego pobudzenia, to przyjrzycie się Waszej niechęci do polityki. Dlaczego tak jej nie cierpicie, a jednocześnie macie mnóstwo do powiedzenia na temat podatków, socjalu, kapitalizmu oraz własności prywatnej. Facebook oraz Twitter są pełne tego typu komentarzy, które – uwaga, bo ważne! – dotyczą wielu trudnych problemów społecznych i są kwestiami politycznymi. Skoro Wy, jako obywatele, macie prawo do wyrażania własnych poglądów, to dlaczego na ten temat nie mogę wypowiadać się firmy lub ludzie związani z rozrywką? Kultura niesie ze sobą wiele aspektów politycznych, zamykanie oczu w niczym nie pomaga. Literatura, muzyka, filmy, komiksy, wszystko, co stworzył człowiek, zostało zbudowane w pewnym kontekście. Aby w pełni zrozumieć te dzieła, trzeba odczytać także ich otoczenie. Dla mnie sztuka apolityczna, niosąca ze sobą rozrywkę, była cenna, ale tylko jako forma eskapizmu.
Dopiero teksy wręcz ociekające kwestami społecznymi oraz politycznymi dały mi do myślenia. Dlatego chciałbym, aby twórcy gier komputerowych odważnie sięgali po różne tematy. Nawet te najbardziej kontrowersyjne i skomplikowane. Mają do tego pełne prawo, ale daleki jestem od wymagania od nich, aby postępowali zgodnie z zasadami grasującego potworka, który zyskał miano „polityczna poprawność”. Wolność artystycznej wypowiedzi polega na tym, że twórca przemawia, tak jak chce, mówi o tym, o czym chce powiedzieć, a my, jako odbiorcy, może to odrzucić lub się z tym nie zgodzić. To wszystko. Nie trzeba zaraz wszystkich wrzucać do paszczy „politycznej poprawności”. Wystarczy liczyć się z tym, że każda wypowiedź niesie ze sobą konsekwencje.