Jako oddany fan gier strategicznych spędziłem niezliczone godziny przy serii Age of Empires. Jednak zawsze miałem wrażenie, że czegoś mi w tych grach brakuje. W pewnym momencie stawały się za łatwe, opanowanie kilku schematów w zupełności wystarczało, aby odnosić spektakularne sukcesy. Do Age of Empires 2 co jakiś czas wracam, aby przypomnieć sobie młodość. Za sprawą jednej informacji zdałem sobie sprawę z tego, że całkowicie wyleciała mi z głowy inna, równie genialna, seria gier strategicznych. Mam na myśli dwie części Kozaków. Strategii, której jednym z najważniejszych elementów był świetnie odbudowany kontekst historyczny.
Dla osób zainteresowanych tą serią mam wspaniałą wiadomości – 22 kwietnia uruchomiono zapisy do beta testów trzeciej części Kozaków. Co ciekawe wciąż można się zapisać. Właśnie za sprawą tej informacji postanowiłem udać się na wycieczkę w przeszłość, zajrzeć do starych stanów gry, odkopać płyty z Kozakami. W Polsce dystrybutorem tej serii była Cenega. Pierwsza część została wydana w 2001 roku, a ostatnia odsłona, czyli Kozacy 2: Bitwa o Europę (samodzielny dodatek), pojawiła się na polskim rynku w 2006 roku. Na wieści o kolejnej części fani musieli czekać, aż 10 lat! Twórcy postanowili wypróbować cierpliwość miłośników strategii czasu rzeczywistego. Chociaż do dziś mam wrażenie, że Kozacy to gra niszowa, coś ciekawego, ale nie za bardzo popularnego. W przypadku tej serii na pewno wynikało to ze znacznego skomplikowania mechaniki.
Gdy po raz pierwszy uruchomiłem Kozaków, to pomyślałem, że mam do czynienia z klonem Age of Empires. Podobny sposób zdobywania zasobów, bardzo charakterystyczne ulepszanie budynków oraz jednostek, nawet tworzenie armii było mi znane. Dotkliwie się pomyliłem. Brak złota spowodował, że moje wojska wszczęły bunt i cała moja precyzyjna strategia legła w gruzach. Musiałem jeszcze raz przemyśleć, co właściwie chcę zrobić i rozpocząć zbieranie zasobów. Właśnie walka o surowce napędzała Kozaków. Utrzymanie olbrzymiej armii kosztuje, produkcja ta pokazała, że starcia to nie tylko ustawienie jednostek w szyku lub ich ciągłe produkowanie, ale także bardzo świadome zarządzanie zasobami. Co ciekawe identyczne wypowiedzi słyszę na temat StarCrafta 2. Podobnie jak tytuł Blizzarda Kozacy również pokazywali swoją siłę w rozgrywkach wieloosobowych.
Wystarczyło przynieść komputer do znajomego i odpalić Kozaków po LANie. Kto wygrywał? Najlepszy! Zadaniem graczy było pogodzenie zasobów, rozwoju technologicznego oraz wielkości armii, a następnie bezpardonowy najazd na bazę przeciwnika. Strategie były różne. Byli tacy, co stawiali na artylerię i wciągali przeciwnika w pułapkę, pod ostrzał dział. Dobrze sprawdzały się także bezpośrednie starcia i atak z flanki konnicą. Ciekawym wyjściem były lotne, niewielkie oddziały, które kąsały bazę wroga i jednocześnie prowadziły zwiad. Główna armia czekała na jedną, nawet najmniejszą chwilę słabości. Dlatego bardzo ucieszyłem się, gdy trafiłem na informację o pracach nad trzecią częścią Kozaków. Trudno ukryć, że rynek RTSów trochę podupadł i nie mogę znaleźć sobie solidnej strategii, która wciągnie mnie na dłużej i nie będzie to StarCraft 2.
Może sytuację tę zmieni Stellaris? Ale to jest temat na zupełnie inny materiał.