Lato. Upały. Duchota. Nie wiadomo co ze sobą zrobić. Wskoczyć do wanny pełnej lodu? A może oglądać Grę o Tron i próbować przejąć bijące z ekranu zimno? Dobrą propozycją jest sięgnięcie po powieść grozy. Taką, która sprawi, że włos się będzie jeżył, a z każdym kolejnym zwrotem akcji, czytelnikiem wstrząśnie dreszcz. Jeśli szukacie czegoś takiego, to gorąco odradzam najnowszą powieść Stephena Kinga. Zła nie jest, ale trudną ją nazwać szczególnie wybitną. Średniak.
Outsider jest dobry na urlop. Szczególnie gdy szuka się książki, którą można zabrać w podróż. Nadaje się także do czytania na świeżym powietrzu. Na ławce, huśtawce lub leżaku. W najnowszej powieści Stephena Kinga nie ma ani krzty oryginalności, nawet odrobiny dreszczyku. Lubię książki tego autora, niektóre jego tytuły cenię sobie szczególnie. Lśnienie lub To na stałe wpisały się w klasykę popkultury. Outsider na pewno do niej nie dołączy. Po skończeniu tej powieści nie poczułem zachwytu, przerażenia lub zdumienia. Outsider składa się z elementów, które doskonale znanych z prozy Stephena Kinga. Dlatego, jeżeli ktoś już miał do czynienia z powieściami tego autora, to szybko zorientuje się w strukturze książki.
Bez najmniejszego problemu można zrobić listę i powoli odhaczać poszczególne pozycje. Małomiasteczkowość? Jest! Czy byłaby powieść Stephena Kinga bez tego elementu? Autor jest mistrzem w opisywaniu nastrojów, poglądów oraz zachować populacji niewielkich miast. Stopniowe odkrywanie paranormalnego charakteru intrygi? Stanowi główny element napędzający fabułę. Zabieg doskonale znany z innych powieści. Na przykład z To. Niestety, w Outsiderze nie wygląda już tak świeżo. Problemem jest tutaj próba odgrzania smacznego kotleta bez zbędnych dodatków. Brakuje elementu doskonale podkreślającego grozę i tajemnicę. A teraz ostatni element – konfrontacja z antagonistą w miejscu związanym z tragicznym wydarzeniem. Jest to finał Outsidera. Tajemnicze zło złazi pod ziemię i z niecierpliwością oczekuje na bohaterów. Czai się, a wcześniej zdobywa sługusa, który pomaga w zastawieniu pułapki. Element doskonale znany z wcześniejszych powieści Stephena Kinga.
Oustiderowi brakuje świeżości. Składa się z tego, co autor doskonale opanował. Czy to źle? Nie, bo to powieść z kręgu kultury popularnej. Cytowanie, przetwarzanie, kopiowanie i posługiwanie się schematami, to trwałe elementy takich lektur. Niestety, od Stephena Kinga oczekiwałem czegoś więcej, niż tylko odgrzanego kotleta. Jego najnowszą powieść można przeczytać w ciągu kilku wieczorów, wciąga, ale wraz z ostatnią stroną przychodzi poczucie niedosytu. Jest to wynik z konfrontacji z lekturą składającą się wyłącznie z mocno oklepanych elementów. Outsiderowi brakuje elementu, który będzie chwytał za serce, który sprawi, że zapamięta się bohaterów, a wynik zderzenia ze Złym wcale nie będzie tak oczywisty. W powieści został wykorzystany znany schemat fabularny, zmieniła się jedynie dekoracja.
Przeczytałem, ale na pewno nie wrócę. Nie ma po co.