Pozaziemscy okupanci

Postanowiłem zajrzeć na moją cyfrową półkę wstydu na Kindle’u. Od czasu do czasu kupuję jakieś ebooki, najczęściej w większych zestawach, ale potem nie mam, kiedy ich przeczytać. Z tego powodu dręczy mnie sumienie, dlatego okazjonalnie tam zaglądam. Bywa, że nie uciekam przerażony, zaczynam szperać w poszukiwaniu ciekawego tytułu. Tym razem moje spojrzenie padło na powieść fantastycznonaukową. Żaden przypadek, z tym gatunkiem literatury popularnej jestem w szczególnym sposób związany za sprawą mojej dysertacji.

Prowadząc badania nad polskim science fiction, dotarło do mnie, że spoglądamy na ten gatunek przez pryzmat jednego twórcy. Oczywiście mam na myśli Stanisława Lema. Nic w tym dziwnego. Jego powieści są genialnie napisane, pełne interesujących fabuł i sprytnie wypełnione filozofią. Czytałem, czytam i wciąż się zachwycam. Jednak mam to do siebie, że lubię szukać innych dróg postrzegania problemu. Tak też uczyniłem z polską fantastyką naukową. Najpierw trafiłem na Janusza A. Zajdla, potem wpadłem na Jacka Dukaja, aż wreszcie przyszedł czas na Marka Oramusa Wcześniej pisałem o jego książce Arsenał, w której uderzyły mnie próby naśladowania stylu i narracji Stanisława Lema. A teraz skoczyłem czytać Dzień drogi do Meorii.

Doskonała lektura. Marek Oramus z niezwykła precyzją portretuje społeczeństwo, które powoli ugina się pod jarzmem kosmicznych najeźdźców. Są jednostki prowadzące aktywny sprzeciw, ale to mniejszość. W Dniu drogi do Meorii fascynujące jest przesunięcie akcentu, swoista zmiana perspektywy. Gdy słyszymy o najeźdźcach z kosmosu i o trwającej okupacji naszej ukochanej niebieskiej planety, to w głowie mamy gotowe klisze wprowadzone przez popkulturę. Historia ma dotyczyć bohatera, który stanie po stronie uciśnionych i rozpocznie walkę o wyzwolenie Ziemi. Po drodze trafi na ruch oporu borykający się z wieloma problemami. Bohater je rozwiąże, znajdzie słabość kosmicznych najeźdźców i od razu ich przepędzi. Marek Oramus inaczej zaplanował fabułę swojej książki.

Najważniejsi nie są bohaterowie, ale postacie postronne. Dzień drogi do Meorii to socjologiczna fantastyka naukowa, dlatego tak wiele miejsca autor poświęca na opisywanie relacji w okupowanym społeczeństwie. Pełno w nim zachowań patologicznych, a także działań, które wynikają ze specyficznej sytuacji. Przerażająca jest wszechobecna kontrola stosowana przez kosmitów oraz ciągła indoktrynacja. Dzień drogi do Meorii opowiada o powolnych przekształceniach zachodzących w umysłach mieszkańców Ziemi. Kolejne pokolenia pamiętają coraz mniej, nadają odmienne znaczenia przedmiotom, ze skrawków dostępnej historii konstruują mity opowiadające o przeszłości. Do tego należy dodać oficjalną wersję wydarzeń, która jest elementem obcej propagandy. Wykorzystywane są do tego środki masowego przekazu, każdy materiał jest odpowiednio preparowany, aby zawierał wyłącznie pożądane treści. Nikt się nie przeciwstawia. Masy cieszą się, że ktoś ciągle dorzuca im paszy.

Dzień drogi do Meorii wspaniale portretuje sposoby kontrolowania społeczeństwa za pomocą dystrybucji zasobów, edukacji oraz propagandy. Lektura obowiązkowa dla osób pasjonujących się tymi tematami.