Mocne słowa

Dlatego nie dziwię się nikomu, który ze wkurwieniem w oczach idzie w marszach. Mam nadzieję, że ten zryw stanie się początkiem systemowej i mentalnej zmiany. Zresztą widzę ją w słowach i czynach posłanek oraz posłów Lewicy i Wam również ich polecam.

Od ponad tygodnia Polska krzyczy. Wrzeszczy. Ma dość. Nie dziwię się. Ludzie czują się wściekli, po prostu. Obrady Trybunału Konstytucyjnego oraz wyrok wydany przez tę instytucję warto potraktować jako swoisty wyzwalacz. Przecież ta wściekłość nie pojawiła się znikąd. Ona siedzi w ludziach od lat, z różnych powodów. Rozczarowanie obecnym stanem państwa pojawia się nadwyraz często w różnym moich prywatnych rozmowach. Podobnie jak kwestie związane z Kościołem. To doskonały przykład instytucji, która nie zauważyła, że w ostatnich latach coś się zmieniło.

Dziwię się, że wciąż znajdują się komentatorzy, publicyści, których ta sytuacja dziwi. Kobiety wyszły walczyć o prawo do własnego ciała. Tyle. Nie chcą być sprowadzane do bezwolnych inkubatorów, których jednym zadaniem jest rodzenie, a później wychowywanie dzieci. Nigdy nie pojmę tej chęci kontroli, ciągłych, często marnych, prób umotywowania pragnienia władzy takimi pojęciami jak tradycja lub rola społeczna. W pierwszym przypadku chciałem przypomnieć, że społeczeństwa się zmieniają.

A osobom wieszczącym rychłą apokalipsę, jeśli kobiety będą miały kontrolę nad swoim ciałem, chciałem tylko wskazać na inne państwa. Ten Zachód, którym tak często się brandzlujecie, o którym często wspominacie, że musimy go dogonić. Myślę, że właśnie to robimy.

Rozumienie ról społecznych również uważam za wątpliwe. Dlaczego? Bo komentatorzy, publicyści wyrażają w nich tęsknotę za światem rodem z XIX wieku. Pełnego nakazów, zakazów, konwenansów, podziału na to, co wolno, a czego nie wolno człowiekowi. Przy czym, co bawi mnie najbardziej, komentatorzy, publicyści, w wybiórczy sposób opowiadają o rolach społecznych. Widzą tylko te związane z płcią, a może by tak kiedyś opowiedzieli o tych dotyczących pochodzenia? Przynależności do określonej klasy społecznej? No, chyba że spotykam się z samymi arystokratami! Ze śmietanką kultury, której ja, chłopak z rodziny robotniczo-chłopskiej, za diabła nie zrozumie? Nawet to mityczne Międzywojnie, tak pięknie gloryfikowane przez komentatorów, publicystów, nie było takie czyste i doskonałe.

Poczytajcie książki, reportaże i felietony Ziemowita Szczerka, który ma wyjątkową intuicję do wyłapywania brudów oraz rozbrajania mitologizacji. Posłuchajcie Hańby. A nie… Nie dacie rady. Bo tam są przekleństwa! Bo padają kurwy, chuje i czasem ktoś krzyknie wypierdalać.

Na każdym kroku spotykam się ze stwierdzeniem, że jest za ostro, że można by inaczej, że trzeba rozmawiać, że można grzeczniej. Serio? Poważnie? Grzeczniej już było, współczesna władza najwyraźniej rozumie tylko taki język. Gdy posłanka Lichocka przecierała oko, gdzie byliście wy odziani w lśniące zbroje obrońcy moralności? Gdy politycy włazili do kościołów i agitowali, gdzie byliście rycerzy skupieni pod sztandarem „Można grzeczniej!”? Sacrum nie zostało złamane w ostatnich dniach. Ono zostało rozbite w momencie, w którym polski Kościół uznał, że warto flirtować z władzą, że mogą wpuszczać do świątyń polityków, który, niczym kapłani, głosić kazania o nowym idealnym porządku. Rozumiem, że to nie była dla nikogo profanacja mszy?

Zresztą ten problem to wierzchołek góry lodowej, znacznie poważniejsza jest pedofilia i zmowa milczenia. Na różnych szczeblach.

Dlatego nie dziwię się nikomu, który ze wkurwieniem w oczach idzie w marszach. Mam nadzieję, że ten zryw stanie się początkiem systemowej i mentalnej zmiany. Zresztą widzę ją w słowach i czynach posłanek oraz posłów Lewicy i Wam również ich polecam.