Literat przegląda Internet nr 168

YouTube to ważna platforma dla wielu twórców. Coraz poważniejszym problemem jest to, co dzieje się komentarzach.

W ostatnim tygodniu pogoda nie rozpieszcza, więc mam spadek w popołudniowym pisaniu. Po prostu najchętniej bym siedział i nie wykonywał żadnych większych intelektualnych ruchów. Dopiero w piątek udało mi się trochę rozruszać, chyba za sprawą premiery Warhammer: Age of Sigmar: Realms of Ruin. O tym napiszę innym razem, w Przeglądzie będzie o tym jak zaprojektowana jest codzienność oraz o tym, że kolejny twórca ma problemy ze społecznością.

YouTube nie jest Twoim przyjacielem

Znasz kanał „Uwaga! Naukowy Bełkot!”? Jeśli nie, to zachęcam do zapoznania się z materiałami, w których o ciekawych rzeczach opowiada Dawid Myśliwiec. Ja dzisiaj zaproponuję film z tego kanału, ale dotyczący, czegoś innego. Tego, jak działa YouTube i jak funkcjonują tam społeczności.

Materiał świetnie punktuje to, jak wielka korporacja robi wszystko, aby jak najwięcej przerzucić na twórcę. Kto ma moderować komentarze? Najlepiej, żeby robiła to osoba, która opiekuje się kanałem, Google umywa ręce. Do kogo się zgłosić? Dawid Myśliwiec doskonale punktuje to, że brak sensownych reakcji ze strony korporacji prowadzi do okropnych rzeczy, które mogą się wylać z komentarzy do codzienności.

Szczerze mówiąc, to nie spodziewałem się tak toksycznych komentarzy pod filmami na takim kanale. Społeczności w gamdevie bywają strasznie chamskie i trudne w opiece, trzeba czasem sprawę postawić jasno i nie dać sobie wejść na głowę. Przy czym doskonale rozumiem, że to może działać w giereczkowie, ale twórca na YouTubie jest znacznie bardziej uzależniony od tego, co dzieje się po jego filami. W końcu tam też działa algorytm proponujący treści i te z większą liczbą dyskusji i odsłon, będą miały lepszą widoczność.

Co na to wszystko YouTube? Pewnie nic.

Codzienność powinna być dla wszystkich

Myślę, że nawet nie tyle sama codzienność, ile to, jak jest wykonana. Z moich notatek wygrzebałem tekst z 2019. Autorstwa Dona Normana, człowieka, który napisał absolutnie świetną książkę The Design of Everyday Things. W artykule dobrze zostaje opisany problem tego, że mało myśli się o tym, przez kogo rzeczy będą używane. A raczej ignoruje się to, że wszyscy miewamy problemy ze sprawnością.

Dla mnie ten temat stał się szczególnie ważny, po tym, jak uległem wypadkowi, który sprawił, że miałem problemy ze wzrokiem. Od tamtej pory doceniam możliwość ustawienia wielkości czcionki lub zmiany kontrastu. Piszę to w kontekście gier, gdzie kwestia dostępności bywa ciągle pomijana.

Jeśli robisz grę mobilną, to zastanów się, czy będzie można ją obsługiwać jedną ręką. Na pewno chcesz, żeby dało się odebrać nagrody w twojej grze, gdy ktoś będzie niósł zakupy lub na spacerze z psem. To tylko przykład tego, że o codziennej sprawności użytkowników należy myśleć szeroko.a