Znowu to zrobiłem. Obiecywałem sobie, że już nigdy więcej, że żadna siła mnie nie zmusi i nawet mi się udawało – aż do wczoraj. Czytałem sobie tekst w Internecie, niby niewinna czynność, skończyłem go, bo nie ma syndromu TL;DR i już miałem przełączyć zakładki, kursor już zbliżał się do znajomego krzyżyka… Nie udało się. Za sprawą jakiegoś dziwnego odruchu, możne nawet podszeptów samego Złego, zjechałem niżej i przeczytałem pierwszy komentarz. Zamarłem.
Moim zmęczonym oczom ukazało się zdanie: „Moja obiektywna ocena to 8/10”. Już dotarliśmy do tego momentu, że wszystko się miesza? Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w jednej wypowiedzi łączymy ze sobą dwa, zupełnie inne, porządku, które nawet na moment nie powinny się spotkać? Chorujemy na obiektywizm, co jest dość dziwne w tych radykalnie zindywidualizowanych czasach. Mamy prawo wypowiedzieć WŁASNE zadanie, ale – zapewne, aby nadać mu ciężaru – określamy je mianem obiektywnego. Mylimy pojęcia i to bardzo boleśnie, co prowadzi do dziwnych tworów, pseudorecenzji poszukujących obiektywnej prawdy oraz nibyartykułów, które tak w zasadzie są felietonami. Czytając sobie Witkacego, trafiłem na następujące stwierdzenie:
„Nie można wymagać od krytyka obiektywności, bo to jest fikcja pochodząca z epoki rozwydrzonego realizmu i nie dająca się urzeczywistnić. Ale można wymagać, aby swoje artystyczne (nie życiowe) wrażenia sformułował według jakiegoś jednoznacznego systemu pojęć”. [Witkiewicz 206].
Ten cytat pochodzi z tekstu O artystycznej i literackiej pseudokulturze, który został opublikowany w 1926 roku, w tygodniku „Comoedia”. To tylko jeden fragment, cały teksty bogaty jest w różne interesujące spostrzeżenie. Polemizowano z niektórymi poglądami Witkacego, ale, dzięki temu, że przedstawił swoje stanowisko – stanowisko subiektywne, co należy zaznaczyć – można było to zrobić. Dzisiaj trudno się z kimkolwiek, o cokolwiek pokłócić, bo wszyscy wyrażają obiektywne sądy, piszą teksty pełne obiektywnych spostrzeżeń, swoje człowieczeństwo rozmienili na drobny obiektywizm.
Skąd ta moda? Być może z potrzeby bycia rzetelnym, ale to zupełnie coś innego, niż obiektywizm, szczególnie w przypadku krytyki tekstu kultury, w którym jest to niemożliwe. Rzetelność to solidne sprawdzenie źródłem, konfrontacja z różnymi opiniami, a następnie zajęcie własnego stanowiska. Rzetelność to budowanie fundamentu swojej wypowiedzi. Obiektywizm to taka przyjemna iluzja, mająca nam poprawić humor. Bo świat byłby strasznie nudny, gdybyśmy przestali oceniać, opisywać i po swojemu traktować świat. Dlatego przestańmy się silić na poszukiwanie obiektywnej i jednanej Prawdy przez przeogromne Py. Przed nami było wielu takich, co się udało na tę wyprawę, i słuch po nich zaginął. Lepiej nie ryzykować, tylko pracować na własnym systemem postrzegania, zastanawiać się nad swoim warsztatem i – kto się odważy? – sformułować osobisty program. A potem go stosować przy krytykowaniu tekstów kultury.
To trudny proces, ponieważ wymaga budowania samoświadomości. Trzeba zrozumieć, jak się ocenia dany teksty, co wpływa na ostateczną opinię i czy zawsze zwraca się uwagę na te same elementy. Należy się pilnować, dla samego siebie być redaktorem i cenzorem. Myślę, że w ten sposób unikniemy pułapek typu „moja obiektywna ocena”.
Bibliografia:
- S. I. Witkiewicz, O artystycznej i literackiej pseudokulturze w: Tegoż, Bez kompromisu, zebrał i opracował J. Degler, Warszawa 1976.
//Obrazek wyróżniający: John Lord / Facts Not Opinions (CC BY 2.0)