W poszukiwaniu tematów do moich tekstów sięgam do przepastnego archiwum pomysłów. Tym razem wygrzebałem z niego jedno stwierdzenie, którego użył w wywiadzie Łukasz Orbiotowki. Rozmowa została przeprowadzona w ramach promocji powieści Inna dusza, a sam autor powiedział, że drażni go obłaskawianie zła. Właśnie tym tematem chciałbym się zająć, ponieważ kwestia jest dość ciekawa i mam wrażenie, że wynika z naszego nastawienia do kwestii moralnych.
Łukasz Orbitowski zwraca uwagę na takie seriale jak Dexter, Hanibal, Synowie Anarchii oraz Imperium zła. Są to bardzo trafne przykłady. W każdym z nich występuje postać zła do szpiku kości, ale jednocześnie inteligentna, zabawna, fascynująca oraz przerażająca. Punktem wspólnym tych seriali jest pokazywanie negatywnych cech ludzkiego charakteru w połączeniu z tymi pozytywnymi. Dlatego obok inteligencji pojawia się bezwzględności. Jednocześnie, przynajmniej w przypadku Dextera oraz Hannibala, otrzymujemy złych przystojnych, a przynajmniej o interesującej urodzie. Jest to zmiażdżenie jednego z ciekawszych stereotypów w kulturze – do tej pory ten zły, był brzydki. Wystarczy spojrzeć na średniowieczne wyobrażenia czarownicy, myślenie o wampirze w Drakuli Coppoli – dobry był piękny, nieskazitelnej duszy odpowiadało wspaniałe ciało. Zło musiało się maskować, kłamać, ukrywać swoją brzydotę, aby nie zostało rozpoznane. Czy Hannibal ucieka przed spojrzeniami ludzi? Nie, wprost przeciwnie, on z przechadza się wśród swoich ofiar oraz śledczych.
Mogłoby się wydawać, że takie postawienie sprawy daje nam banalny sygnał: źli są pośród nas, zło czai się absolutnie wszędzie. Tak jednak nie jest, działanie seriali, w których wobec morderców oraz osób łamiących ustalone prawo, budzi w nas potrzebę akceptacji ich działań. Zamiast jednoznacznie napiętnować bohaterów Imperium zła, staramy się zrozumieć, dlaczego tacy się stali, poszukujemy wytłumaczenia dla ich poczynań. Podobnie jest z Hannibalem i Dexterem. To psychopatyczni mordercy z zaburzeniami. Popkultura odpowiednio ich ubrała, stworzyła także na przyzwolenie na fascynację złem. Ten aspekt istnieje od zawsze, ponieważ to, co złe ma w sobie pewien przerażający i jednocześnie pociągający elementy, ale współcześnie usunęliśmy jeden element, na który zwrócił uwagę markiz de Sade – destrukcyjność zła. Ono nic nie tworzy, nie ma siły stwórczej, jest ukierunkowane na niszczenie, pochłanianie i pożeranie sprawcy oraz ofiary. Właśnie w ten sposób został sportretowany Joker w Mrocznym Rycerzu. Christopher Nolan nie pozwolił sobie na żadne obłaskawienie zła, pokazał za to ucieleśnienie chaosu. W dalszym ciągu fascynuje, ale nie jest już takim przyjemnym typem jak tytułowi mordercy z Hannibala oraz Dextera.
Obłaskawienie zła związane jest z jego popularyzacją. Obserwujemy je absolutnie wszędzie, często, za sprawą gier komputerowych, sami stajemy się jego sprawcami w wirtualnym świecie. Brak wzorców moralnych prowadzi do tego, że coraz ciężej jest nam określać, co jest dobre, a co złe. Znajdujemy się w ciągłym zawieszeniu, które wynika z relatywizmu oraz uznania, że wszystko jest szare i nie może być jednoznacznie ocenione przez kogokolwiek. Upadek autorytetów oraz kryzys tożsamości to doskonały grunt, na którym rozwija się obłaskawienie zła. W takim razie zostało nam ponowne tworzenie tożsamości? Zastanowienie się nad moralnością? Poruszenie kwestii etycznych? Problem polega na tym, że zabrakło ludzi, którzy mogliby się tym zająć. Jeśli mnie pamięć nie myli, to zamieniliśmy refleksję nad światem na najnowszego smartfona i liczymy na to, że nowoczesna technologia pomyśli za nas.
A nawet nie zauważamy, że ciągle robi to popkultura.