W przygotowaniu mam tekst na temat najnowszego sezonu Peaky Blinders. W zasadzie jest na ukończeniu, jednak powstrzymam się z jego publikacją. Dlaczego? Do zakończenia najnowszej odsłony przygód brytyjskiego rzezimieszka zostały mi dwa odcinki. Mógłbym już coś skrobnąć, prawda? Na przykład zestawić postrzeganie władzy w Peaky Blinders oraz House of Cards. Powstrzymuje mnie moja Żona, która cały wczorajszy wieczór suszyła mi głowę o to, że nie powinien pisać o czymś, czego do końca nie widziałem. Odpuszczam, ponieważ cenię sobie spokój w domu. Obejrzę i dopiero napiszę.
A w tak zwanym międzyczasie, postanowiłem wygrzebać z mojego notatnika dawno odłożony pomysł. Jestem miłośnikiem komiksów, cenię sobie superbohaterów, lubię autorskie realizacje dziejów nowoczesny herosów, a także cenię powieści graficzne. Ze względu na tę słabość nałogowo oglądam wszystkie ekranizacje. Zarówno te filmowe, jak i serialowe. W obu przypadkach zdarzają się zarówno dobre i złe edycje. Szczególnie w tym drugim przypadku widać, że komiksowość bywa trudna do przeniesienia na filmowy język. Rozpada się, drażni nijakością, trąci mało zabawnym naburmuszeniem. Widać to szczególnie w przypadku filmów z DCU. Doskonałym przykładem jest dla mnie Liga Sprawiedliwości.
Obejrzałem raz. Nie wracam. Jest dla mnie boleśnie sztuczne, a już najbardziej drażni mnie to, że autorzy na siłę próbują podnieść jakość filmu za pomocą nędznego poczucia humoru. Czuję wstręt do takich realizacji. Nużą mnie, ponieważ odnoszę wrażenie, że koncentrują się tylko na próbie odwzorowania obrazkowych przygód. A tutaj potrzebna jest interpretacja. Przełożenie języka komiksu, na język filmu lub serialu. To nie jest tak, że nawala tutaj samo DCU. Ich bohaterowie lub historie. Wystarczy spojrzeć na Doom Patrol, który został świetnie zinterpretowany. Pokręcony, ciekawy, często babrzący się w psychice postaci. Główna narracja została podzielona na mniejsze fragmenty skupione na konkretnym bohaterze. Dzięki temu cały serial miał w sobie coś przyciągającego, intrygującego. Nie walił po mordze rzucaniem przeciwników po ścianach i laserowym wzrokiem.
Drugim dobrym przykładem solidnego przekładu jest The Umbrella Academy. Do obejrzenia na Netliksie. Inspirowane serią komiksów wydanych przez Dark Horse Comics. Wiem, że niektórzy spierają się co do zaprezentowania niektórych postaci, ale trzeba przyznać, że sama interpretacja wyszła nieźle. Osobiście nie oczekuję, że filmowa lub serialowa adaptacja będzie doskonale wierna pierwowzorowi. Wolę, gdy autorzy odrobinę w niej zamieszają, przepuszczą przez własną wrażliwość i zaprezentują tekst delikatnie odmienny do tego, co znam w obrazkowym oryginalne. Mogę się wtedy doszukiwać różnic, obserwować, jak wpłynęły one na odbiór historii, a także na dynamikę relacji pomiędzy postaciami.
W interpretacji potrzeba jest przestrzeń pozwalająca oddychać tekstom. Bez niej dochodzi od odtwórczego przekładu, wiary w to, że sensy same się przeniosą. Przykro mi, ale to nieczęsto się udaje.