Od kilku dni katuję Marginal, czyli najnowszą płytę Pablopavo i Ludzików. Nie jestem nią zaskoczony ani zwiedzony. To jest dokładnie to, czego oczekuję od Pawła Sołtysa. Każda z 13 piosenek opowiada jakąś historię. Daleko tym narracjom o znanych popkulturowych opowieści o radości, śmiechu i nieprzemijaniu. Pablopavo kontynuuje opisywanie innego, mniej pastelowego, świata. Marginal pozwala odpocząć od społecznościowej papki, którą, mimochodem, pod nos podsuwa mi Sieć.
Media społecznościowe wspaniale kreują naszą rzeczywistość. Świat elegancji, zdjęć z wyjazdów. Ciągła radość, nowe samochody, same sukcesy, zero potknięć. Doskonałość wypisana na Facebooku, Instagramie, Snapchacie i innych mediach, które pożerają terabajty transferu. Gdzie miejsce na błąd? Na potknięcie? Na porażkę, na ubrudzenie się w błocie codzienności? Nie ma tego! Ten wykreowany świat jest pozbawiony cieni. Jest pełen oślepiającego, sztucznego światła. Buduje to pragnienie ogrzewania się w blasku lokalnych gwiazd. Bo chcemy wszyscy być eleganccy, doskonale wycięci, dokładnie tak, jak bohaterowie prostych narracji w ulubionych serialach. Właśnie! Czy faktycznie tego chcemy? A może to pragnienie jest sztucznie podsycane przez kolorowy marketing?
Pablopavo w piosence Szmerem częstuje słuchacza następującą frazą: „Znowu hygge, dobrostan i szczęście, a ja chciałbym się tylko nie wypieprzyć na zakręcie. Dobrostan brzmi jak orwellowskie państwo…”. W tych wersach zostaje złapana wizja codzienności rodem ze zdjęć Instagrama. Każdy, kto korzysta z tego portalu, doskonale pamięta zdjęcia książki o hygge. Nagle wszyscy chcieli znaleźć poczucie komfortu, spokoju oraz bezpieczeństwa. Ach! Te deklaracje o ucieczce od konsumpcjonizmu wypisywane cyfrowymi zgłoskami na portalach łechcących próżność! Paweł Sołtys ma rację. Dobrostan to orwellowskie państwo, w którym dominującą rolę odgrywają media społecznościowe. Wszyscy dążymy do poczucia równowagi, a nie wszyscy jesteśmy w stanie osiągnąć ten stan. Jesteśmy tak boleśnie różni, że dla wielu ludzi stanem naturalnym jest konflikt. Nie poczucie komfortu, ale jego ciągłe rozszarpywanie, niszczenie. Dobrostan z mediów społecznościowych jest bezruchem, umieraniem, trwaniem w sztucznej, doskonałej bańce.
Marginal opowiada o świecie, który zostaje wykluczony, wyłączony z igrzysk udawanego szczęścia. Margines codzienności, obszary pomijane, celowo niezauważane. Teksty łączy jedna rzecz – nieznośny ciężar ludzkiej egzystencji. Słychać to w słowach w piosence Karwoski, a jeszcze mocniej widać w teledysku. Dostrzeżenie tego, że rzeczywistość rozczarowania jest wspólna dla wszystkich, jest przeżyciem koniecznym i trwałym, może wydawać się przerażająca. Jednak Pablopavo brnie dalej. Nie zatrzymuje się. W kolejnych utworach, z niebywałą wprawą. prezentuje margines codziennego kolorowego świata. Zderza odbiorcę z innym widzeniem przestrzeni, mniej kolorowym, gorzkim, ale nie pozbawionym specyficznej lekkości. Opowieści zebrane na płycie Marginel powinny przytłaczać. Tak nie jest. Wpędzają jedynie w stan melancholii.
Dla mnie jest to jedna z najlepszych polskich płyt wydanych w tym roku.