W lutym, gdy miło spędzałem czas w Zakładzie w ramach sesyjnych dyżurów, przyszedł do mnie młody człowiek. Po krótkiej wymianie zdań okazało się, że to nie tylko młody człowiek, ale także młody poeta. Kontynuowałem przyjemną rozmowę i otrzymałem debiutancki tomik Piotra Karasińskiego, bo tak nazywał się człowiek, który przerwał mi oczekiwanie na studentów.
Obiecałem, że napiszę kilka słów na temat tego tomiku, więc to robię. W mojej recenzji nie będzie absolutnie nic przyjemnego, daleko jej będzie do tekstów umieszczonych na końcu, podarowanego mi przez Piotra Karasińskiego, zestawu wierszy. Przeczytałem je kilkukrotnie i ich największym problemem jest to, że nie pozostało mi po nich nic. Poeta przedstawił się jako awangardzista, pragnął być zaczynem przemian, ale w jego tekstach brakuje nowatorstwa. Wiersz biały czymś nowym? Rozbicie tekstu na płaszczyźnie kartki? To wszystko już znamy, zresztą żyjemy w czasach brutalnego postmodernizmu i trudno nam się dziwić. Dlatego tak zaskoczyło mnie przekonanie o byciu awangardowym, z którym obnosił się Piotr Karasiński.
Boję się, że ta wiara wynikała z niewiedzy. Tego młodego poetę mogę umieścić tylko w jednym nurcie – w grafomanii. W tomiku Ja brakuje dobrych wierszy, czasem gdzieś przemknie interesujące zestawienie językowe, ale zostaje ono przytłoczone naiwności. Być może warto było przemyśleć ten debiut? Inaczej napisać niektóre wiersze, postarać się, aby nie ociekały one niebezpiecznym rodzajem ślepej wiary we własny talent? Bo jakaś iskra w tym człowieku była, ale widziałem ją w rozmowie, w wierszach gdzieś się schowała, autorowi nie udało się jej przelać na papier. W wyniku czego jego teksty nie potrafiły rozpalić mojej wyobraźni, a to bardzo niedobrze. Dla mnie poezja powinna rozbudzać emocje lub/oraz intelekt. Twórczość Piotra Karasińskiego jest mi na wielu poziomach obojętna.
Językowo jest nudno. Już bardziej pasjonująca jest struktura narracyjna Nad Niemnem. Treściowo jest jeszcze gorzej. Gdzie ta nieskrępowana radość, o której rozpisywali się recenzenci? Gdzie ten mocny podmiot, którym się tak zachwycali? Nie miałem ochoty na przekopywanie się przez muł kiepskich metafor w poszukiwaniu powyższych zalet. Poezja Piotra Karasińskiego męczy brakiem lirycznego rytmu. Ani razu nie poczułem się zainteresowany opowiadaną przez autora historią, żaden wers nie wciągnął mnie na tyle, abym poczuł potrzebę refleksji. Trudność w odbiorze tych wierszy polega na braku ich oszlifowania. Należałoby je wzbogacić o jakieś pobudzające porównania i na pewno odświeżyć język. Styl Piotra Karasińskiego jest bardzo przeźroczysty. Ten grzech prozaikom można odpuścić, ale brak wyrazistości w przypadku poety od razu dyskwalifikuje.
Zanim ten młody twórca usiądzie do napisania (i pewnie szybkiej publikacji) kolejnego tomiku, powinien poczytać poezję. W bardzo dużych ilościach, zarówno tę polską, jak i zagraniczną. Powinien przejrzeć awangardzistów z różnych epok historycznych, a przede wszystkim musi zrozumieć polską tradycję literacką. Piotr Karasiński jest na początku swojej artystycznej drogi. Smutne jest to, że tomik Ja wskazuje na absolutny brak przygotowania do dalszej wędrówki.
You must be logged in to post a comment.