Przeszukują swoją przepastną bibliotkę gier, trafiłem na pewną, całkowicie przeze mnie zapomnianą, perełkę. Odkryłem, że w swojej kolekcji posiadam zestaw płyt CD, którego tytuł brzmi: „Planescape: Troment”. Ucieszyłem się i od razu przeraziłem. Nie przypominam sobie kiedy ostatni raz korzystałem z napędu optycznego w laptopie i obawiałem się, że urządzenie nie podoła takiemu wysiłkowi. Na moje szczęście los okazał się łaskawy. Po kilku chwilach miałem na dysku „Planescape: Torment” i mogłem rozpocząć podróż.
Ta gra miała premierę w 1999 roku, natomiast w Polsce pojawiła się maju 2000 roku. Ma już 14 lat i jeden miesiąc i okazuje się, że w dalszym ciągu jest grywalna. Oparta na silniku „Baldur’s Gate”, a więc gracz ma do czynienia z klasycznym rzutem izometrycznym. Głównym bohaterem jest Bezimienny, postać bardzo tajemnicza, a zadaniem gracza będzie rozwikłanie jego pochodzenia i odkrycie zadania, do którego został powołany. Oczywiście główny bohater nie będzie musiał zmierzyć się z wyznaniami sam. Towarzyszyć mu będzie gadająca czaszka o imieniu Mort oraz mag ognia (bliższe prawdzie jest użycie określenia człowiek pochodnia) Ignus. To tylko dwa przykłady, ponieważ drużyna może składać się z zupełnie innych, ale tak samo barwnych, postaci. Odpowiedni bilans umiejętności jest trudny do osiągnięcia, ponieważ gra jest pełna różnorakich wyzwań. Ale przede wszystkim to decyduje o jej wyjątkowości.
Wyjść z kostnicy
Gracz zaczyna przygodę w kostnicy. Bezimienny trafia do niej po śmierci i jeszcze wiele razy się tam znajdzie. Z uwagi na ciągłe wskrzeszenia utracił on pamięć. Pierwszym zadaniem będzie odzyskanie dziennika oraz wspomnień. Cel osiągnąć można przynajmniej na kilka sposobów. Mechanika gry nie opiera się wyłącznie na siłowych rozwiązaniach. Czasem wystarczy odpowiednio porozmawiać, aby wykonać zadanie, odkryć wspomnienie lub zdobyć określoną ilość punktów doświadczenia. Jednak wcześniej należy rozdać punkty umiejętności. Konstrukcja postaci to pierwszy krok w nieznane. Wiele czynności możemy wykonać mając odpowiednio rozwinięte dane cechy. To od gracza będzie zależało, czy swoje działa oprze na inteligencji czy sile. Ale ten wybór wpływie na całokształt dalszej rozgrywki.
A co jest najważniejsze w RPG? Oczywiście profesja postaci. Twórcy podeszli do tej sprawy trochę inaczej, niż wszyscy. Gracz nie wybiera klasy w trakcie rozdawania punktów. Każdy startuje jako wojownik, dopiero w trakcie rozgrywki poznaje nauczycieli, dzięki którym może się przekwalifikować. Na to szkolenie nie potrzeba żadnego skierowania, ale wybór jest dość ograniczony. Bezimienny może zostać złodziejem, magiem lub wojownikiem. Co ciekawe w dowolnym momencie możemy zmienić klasę, nie tracąc przy tym uzyskanych wcześniej umiejętności i punktów doświadczenia. Możliwe okazuje się stworzenie całkiem odpornego maga, który poza rzucaniem zaklęć będzie w stanie wytrzymać całkiem przyzwoitą liczbę obrażeń. Zdecydowanie odradzam złodzieja. Nie znalazłem dla niego zbyt wielu zastosowań, a broni dalekiego zasięgu jest w grze bardzo mało. Osobiście zawsze koncentrowałem się na magu z małym zakrętem w kierunku wojownika. Pozwoliło mi to na bardzo przyjemną – chociaż trudną na początku – grę.
Jednak najważniejszym aspektem gry jest śmierć. A w przypadku głównego bohatera jej brak. Bezimienny nie może umrzeć. Zawsze budzi się w kostnicy i kontynuuje swoją podróż. Temat przemijania, w pewien sposób związany ze śmiercią, stanowi bardzo ważny element fabularny gry. A dowiadujemy się o tym poprzez czytanie dialogów, bo w „Planecape: Torment” jest bardzo dużo tekstu. Być może z tego powodu o grze pamiętają wyłącznie maniacy RPG. Odbiorca czerpie doświadczenie z rozgrywki z dwóch elementów: poruszania się po mrocznym świecie oraz rozmów z innymi postaciami. A te potrafią nam powiedzieć bardzo wiele interesujących rzeczy.
Torment: Tides of Numenera
Na pewno wszystkich fanów ucieszy (lub nie) informacja, że za grę „Torment: Tides of Numenera” odpowiedzialne jest studio inXile Entertaiment. To właśnie oni stworzyli „Wasteland 2”, czyli odświeżone „Wasteland”. Przyznam szczerze, że wciąż nie miałem okazji sprawdzić ile warta jest ta produkcja, ale z zainteresowaniem oczekuję pojawienia się „Torment: Tides of Numenera”. Trzeba zaznaczyć, że nie będzie to kontyuacja Planescape: Torment, raczej odświeżenie gry. Pierwowzór został oparty na D&D, natomiast produkcja inXile Entertaiment bazuje na systemie Numenera.
Odświeżona zostanie grafika, twórcy napiszą zupełnie inną historię, ale mam nadzieję, że stopień skomplikowana będzie dokładnie taki sam. InXile Entertaiment pragnie oprzeć swoją produkcję na czterech elementach (określają je jako Filary): silnie poruszającej historii, wyjątkowym świeci, wielowątkowej opowieści oraz systemie wyborów, który będzie wpływał na rozgrywkę. Trzeba zaznaczyć, że będzie to gra typu single player. Co jest dość nietypowe w dobie wieloosobowego szaleństwa.
Twórcy zdecydowali się na wykorzystanie mechanizmu finansowania społecznościowego. Składa została już zamknięta. Na produkcję „Torment: Tides of Numenera” zebrali ponad 4 miliony dolarów, a chcieli „tylko” 900 tysięcy. Kilkukrotnie przekroczyli próg finansowania. Opis ich projektu liczy sobie 27 stron i postaram się – w najbliższym czasie – szerzej scharakteryzować jego najważniejsze elementy. Wrażenie robi bardzo dobre, ale mam nadzieję, że twórcy nie zapomnieli o tym, że „Planescape: Torment” okazał się być produkcją bardzo niszową, ale wysoko ocenianą i do dzisiaj nie stracił nic ze swojej magii.
Czy inXile Entertaiment podoła wyzwaniu? Na chwilę obecną trudno powiedzieć. Data premiery była już wielokrotnie przesuwana, aktualnie obowiązuje wersja według, której gra ma pojawić się w czwartym kwartale 2015 roku. Postępy w pracy możemy śledzić na ich tumblrowej stronie.