Byliście ostatnio na spacerze? Szczególnie w okresie po wyborach samorządowych? Ja zauważyłem pewną zmianę krajobrazu. I nie mam na myśli tego, że Partia Tamtych podbiła więcej województw od Ugrupowani Tych. Moją uwagę przykuło coś bardziej przyjemnego. Na ulicach jest znacznie mniej twarzy. Ze spaceru z psem zniknęło uczucie ciągłej obserwacji. Wracając do domu z pracy nie czuję, że ktoś ciągle się na mnie gapi.
Paradoksalnie nie są to objawy choroby psychicznej. Przed wyborami na ulicach wydarzyło się coś przerażającego. Będzin zmienił się w Miasto Twarzy. Wszędzie wisiała czyjaś podobizna, zawsze ktoś się na człowieka patrzył! Nie wiem, kto wpadł na pomysł obwieszenia wszystkich latarni twarzami kandydatów, ale powinien się za to smażyć w piekle. Cudowne jest to, że potencjalni samorządowcy długo potrafią ględzić o porządku w mieście, a potem zaśmiecają je ulotkami, płatkami i billboardami. Gdyby zrobiono z wyczuciem, ale nie! Trzeba było tak po polsku, bez stanów pośrednich – albo wisi się wszędzie, albo w nigdzie! Dla mnie to był doświadczenie przerażające, ponieważ Będzin stał się na pewien czas przestrzenią ze snu szaleństwa owładniętego manią prześladowczą.
Kandydaci byli wszędzie. Niewzruszeni, z uśmiechami spoglądali na swoich wyborów. Z plakatów patrzyli na tych, którzy przekraczają prędkość, na obywateli ignorujących przejścia dla pieszych, na mieszkańców rzucających papierek po cukierku na chodnik. Widzieli to wszystko ze zdjęć i wybaczali. Z delikatnie podkreślonym spojrzeniem, łagodnie godzili się z niedoskonałościami wyborców. Kandydaci na zdjęciach byli zawsze gotowi do pomocy, w hasłach brali sprawy w swoje ręce. Zachęcali do postawienia na uczciwość, porządek i profesjonalizm. Bo tylko to się liczy! Z plakatów przemawiało zdecydowanie, przekonanie o słuszności swoich postanowień. Zdarzało się, że ktoś wyszedł niekorzystnie na fotografii, ale na pewno, jestem o tym przekonany, to było tylko zdjęcie. W życiu prywatnym oraz zawodowym każdy kandydat kieruje się uczciwością, dba o porządek i jest profesjonalny. Tylko czasem lubi sobie powisieć na przydrożnej lampie i pogapić się na ludzi.
Zerkali też z ulotek, z tych papierków rozrzuconych na chodnikach. Mieliśmy piękną, polską złotą jesień. Szkoda, że sztaby wyborcze postanowiły ją nam popsuć. Zaszkodzili bardziej, niż tydzień deszczy lub poranne przymrozki zamrażające szyby i zmuszające do piłowania lodu o szóstej rano. W swej uczciwości kandydaci zapomnieli, że zatrudniają zwykłych, niedoskonałych, ludzi. Nie każdemu chciało się roznosić ulotki, wkładać je do skrzynek na listy lub za wycieraczki samochodów. Byli tacy, co wyrzucali je do kosza. Pół biedy. Bardziej kreatywni wypychali je do dziur na słupach lub zostawiali na różnych murach. Wiatr ich nie zwieje, skąd! Trzyma je czar kandydata, magia uczciwości, profesjonalizmu i dbania o porządek w mieście. A nie… Jednak ulotki lądowały na ziemi, jak liście jesienią, tylko że nie było ich widać, przez rozwalone wszędzie papiery.
Sztaby wyborcze zafundowały nam piękną, ulotkową, polską jesień. Czekam na wybory parlamentarne. Pewnie będzie jeszcze piękniej i twarzowo <3