Problem wypowiedzi

W dalszym ciągu potrzebni są ludzie, którzy drążą takie tematy. Nie tylko artyści, ale także dziennikarze, felietoniści, publicyści z prawdziwego zdarzenia. Z przykrością stwierdzam, że jest ich niewielu, a na dodatek mówią głównie do przekonanych. Być może dlatego, że zawsze starają się pokazać, że rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana od hasła na ciężarówce?

Obserwując różnego rodzaju wypowiedzi w Internecie często łapię się za głowę. Zgodnie z polskim zwyczajem, w momentach kryzysu, wszyscy nagle stajemy się specjalistami. Tym razem zalała mnie fala prawników, seksuologów, badaczy kultury, a także Wujków Dobra Rada. Ci ostatni są szczególnie interesujący, ciekawie tę grupę przedstawił Ziemowit Szczerze w Siódemce. Dość o literaturze, bo pewnie niektórzy już tutaj odpadli. Popatrzy na to, czego ostatnio dokonał Krzysztof Gonciarz.

Nie wiecie kto? Google! Od razu! I nie myślcie, że piszę o jakimś niszowym youtuberze, którego oglądają tylko młodzi. Tak jakby ich kryzysy w społeczeństwie nie dotyczyły, jakby oni nie mieli prawa do posiadania własnych poglądów. To jest rzecz, która mnie zawsze wpieniała. Raz na zawsze skończmy, z tym że wiek w jakikolwiek sposób nobilituje. Dyskusje na temat Marszu Klimatycznego, które zaczynają się od słów „tym młodym, to się w dupach poprzewracało”, można od razu położyć na półkę z innymi pozycjami z cyklu „Pieprzenie Wujków Dobra Rada”. Krzysztof Gonciarz taki nie jest. Rozumie swoją publiczność, wiem, kto go słucha i bardzo dobrze, że zabrał głos w toczącej się dyskusji. Kilka lat temu napisałem tekst opisujący negatywne wzorce promowane w Internecie. Tym razem warto spojrzeć na zupełnie inne zachowanie.

Zaczęło się od powyższej wypowiedzi. Mocnej. Myślę, że dobrze opisującej sytuację. To nie byłby pierwszy raz, gdy jakaś mniejszość nie wytrzymała i po prostu się zbuntowała. Błagam, nie pouczajcie mnie na temat tego, co obywatelowi wolno lub nie. Jeśli kiedykolwiek czytaliście moje teksty lub słuchaliście podcastów z moim udziałem, to na pewno wiecie, że jestem anarchistą. Niezbyt skrajnym, ale rozumiejącym, że spokojna dyskusja na temat równości nieczęsto odnosiła skutek, a wkurzona grupa społeczna zwykła ścierać się z policją. Nie jest to ani eleganckie, ani wyniosłe, tak po prostu jest. Dlatego warto też pokazywać inne oblicza, w jakie ubiera się brak akceptacji dla aktualnego porządku. Na scenę ponownie wchodzi Krzysztof Gonciarz, a zaraz za nim wjeżdża ciężarówka. Z głośnikiem. Oklejona, z cudowną frazą, którą – mam nadzieję – aktywiści będą odmieniać przez różne przypadki.

Dla mnie jest to forma artystycznej wypowiedzi, która pojawiła się w przestrzeni miejskiej. W kontrze do narracji wyraźnie nawołującej do konfliktu i nienawiści. Korzystające z wolności wypowiedzi, ale nie z wolności od odpowiedzialności. Krzysztof Gonciarz, jako artysta, zrozumiał, w jakim kontekście się porusza, dlatego również postanowił wystosować apel do odbiorców. Poprosił o rozsądek, o przemyślenie tego, skąd człowiek bierze zasady, reguły oraz poglądy, które konstytuują jego świat. Inspiruje się tym, co mówi ciężarówka? A może billboard? Wiele razy na blogu wspominałem to, że współczesność zbudowała w nas złudne wrażenie, że nie potrzebujemy ekspertów. Wystarczy wyłączyć Wykop i włączyć myślenie. Nic bardziej mylnego.

W dalszym ciągu potrzebni są ludzie, którzy drążą takie tematy. Nie tylko artyści, ale także dziennikarze, felietoniści, publicyści z prawdziwego zdarzenia. Z przykrością stwierdzam, że jest ich niewielu, a na dodatek mówią głównie do przekonanych. Być może dlatego, że zawsze starają się pokazać, że rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana od hasła na ciężarówce?