W czasie serialowej posuchy sięgnąłem nie tylko po Graczy. Postanowiłem, że poszukam także czegoś komediowego. W zajawkach Świat w opałach wyglądał całkiem ciekawie. Myślałem, że przynajmniej raz na odcinek będę miał problemy ze złapaniem oddechu ze śmiechu. Liczyłem na inteligentne granie stereotypami. Pomyliłem się i kosztowało mnie to sporo czasu, ponieważ Świat w opałach oglądałem na bieżąco, wciąż licząc, że coś się zmieni.
Produkcja ta jest nieudolną próbą wyśmiania groźby wojny atomowej. Wiele dowcipów jest po prostu prostackich, bohaterowie są kiepscy, a fabuła przypomina chaotyczny zlepek wątków, który chyba tylko przez przypadek dotarł do finału. Amerykańska popkultura żywo reaguje na wszelkie wahania bezpieczeństwa. Nic dziwnego, w końcu sami często są stroną w konflikcie.Stany Zjednoczone wydały na świat takiego bohatera jak Kapitan Ameryka, aby stał on na straży pokoju. Dlatego tak ważną rolę odgrywa w filmie Avengers. Czy jest ktoś taki w Świecie w opałach? Nie. Tam wszyscy są w jakiś sposób ubrudzeni i fanatycznie zapatrzeni w amerykańskość.
Moim zdaniem jest to jedyny element serialu, na którym warto się skoncentrować. Twórcy próbują pokazać, w jaki sposób Biały Dom rozdaje karty na świecie, jak wchodzi w różne sojusze, obśmiewają negocjacje oraz działania wojskowe, który niby są zaplanowane, ale i tak w pewnym momencie stają się chaotyczne.W naszym niebezpiecznym świecie – co rusz słyszymy o jakimś zachwianiu równowagi – należy w delikatny sposób wyśmiewać każde zagrożenie. Natomiast Świat w opałach przypomina produkt podświadomej paniki, uczucia spadającej na kark groźby. Stąd bierze się dziwne miotanie się pomiędzy wątkami, czasem bezpieczne uciekanie w stereotyp, a innym razem sztuczne umoralnianie bohaterów. Nie ma tutaj przerażającego zła, czyhającego na los postaci, jakiejś przeciwwagi, której celem byłoby dynamizowanie świata przedstawionego. Jest histeryczny śmiech, nieudolne próby wytykania słabości i chaos, z którego nie wyłania się absolutnie żaden porządek.
Zastanawiam się, czym w założeniu miał być ten serial. Pochwałą pacyfizmu? Nabijaniem się z zagrożenia atomowego? Krytyką amerykańskiego wtykania nosa w nieswoje sprawy? Próżno szukać któregokolwiek z tych motywów w serialu. Jest tylko pusty śmiech i nędzny, prymitywny humor. Nic ciekawego, a mogło być niezwykle interesująco.
//Obrazek wyróżniający: Moyan Brenn / War (CC BY 2.0)