Zamknięci w jednym pokoju

Nienawistna ósemka / Forum Film Poland
Nienawistna ósemka / Forum Film Poland

Nie mogliśmy sobie darować tej premiery! W końcu to ósmy film Quentina Tarantino, reżysera, którego filmy zajmują ważne miejsce na naszej półce. Dalecy jesteśmy od tworzenia mu kapliczki, ale staramy się oglądać i oceniać jego bieżące produkcje. Nie inaczej było z Nienawistną ósemką. Przeraziła nas trochę długość, bo to były trzy godziny. Wysiedzieliśmy, uważamy, że było warto, a ja postanowiłem podzielić się swoimi wrażeniami.

Pulp Fiction widziałem setki razy. Do Bękartów wojny czasem wracam, ale wolę Django. Wściekłe psy obejrzałem, zachwyciłem się, ale nie jest to moja ulubiona produkcja Quentina Tarantino. Najgorzej jest z Kill Billem. Zmusiłem się, aby obejrzeć obie części i już nigdy więcej tego nie zrobię. Grindhouse’y przemilczę. Jak widać trudno nazwać mnie psychofanem, bo staram się rzetelnie oceniać filmy tego amerykańskiego reżysera. Z Nienawistną ósemką mam pewien problem, ponieważ wyszedłem zachwycony, ale po kilku dniach zaczynam mieć wątpliwości. Po seansie chętnie obejrzałbym ten film ponownie, teraz już nie jestem tego taki pewien.

Podobała mi się gra aktorska. Kawał dobrej roboty. Wyraziste postaci, świetnie odtworzone emocje. Scenariusz również rewelacyjny. Quentin Tarantino bawi się schematem znanym z powieści kryminalnych – zamyka bohaterów w jednym pokoju i każe im zastanawiać się, kto nie jest tym, za kogo się podaje. Co prawda reżyser narusza zasady powieści kryminalnych, ale poruszenie tej kwestii mogłoby komuś zepsuć zabawę. Pisząc najogólniej: odbiorca powinien widzieć każdy, nawet najmniejszy element. Quentin Tarantino kruszy właśnie tę regułę, coś ukrywa, aż do samego końca. I właśnie ta zmiana najbardziej przykuła moją uwagę. Dekonstrukcja i postmodernizm pełną gębą, nawet western jest tylko pewną otoczką, która co chwilę jest rozrywana. Dlatego nie będę się obrażał, ponieważ uważam, że była to świadoma gra z regułami gatunku.

Nienawistnej ósemce zarzuca się, że jest filmem przegadanym. Nie zgadzam się. Bohaterowie Quentina Tarantino zawsze dużo gadają. Niektóre dialogi trudno zapomnieć. Jak na przykład ten z początku Pulp Fiction, rozmowę Hansa Landy z pojmanym Aldo Apaczem w Bękartach wojny lub – tylko z pozoru – spokojne biesiadowanie w Candyland w Django. Nienawistna ósemką również ma swoje momentu, ma swoje onelinery. Dialogi są poprzeplatane solidną dawką akcji, ale po kilku dniach zacząłem rozumieć, dlaczego niektórym mogły się one znudzić.

Po prostu Nienawistna ósemka, to kino dla osób, które zapoznały się już z najważniejszymi filmami Quentina Tarantino. Trzeba wyrobić w sobie przyzwyczajenie do maniery tego reżysera, do przydługich kadrów, do zabawy przestrzenią oraz zrozumieć skąd u tego Amerykanina taka miłość do rozwalania gatunków oraz cytowania samego siebie. O ile ostatni film Quentina Tarantino, czyli Django, był odświeżający, to Nienawistna ósemka taka nie jest. W najnowszej produkcji widać wypracowany styl, artystyczne zamiary oraz postmodernistyczną zabawę. Trochę jest tutaj skostnienia, ale nie traktuję tego jako czegoś złego. Mam wrażenie, że wraz z Nienawistną ósemką ten kinowy postmodernista dojrzał, zrozumiał, na czym polega jego wyjątkowość i zaczął ją z rozwagą stosować.

Fanom Quentina Tarantino polecam Nienawistną ósemkę. Obejrzą tekst przemyślany i rozbudowany. Ci, którzy dopiero zaczynają przygodę z tym reżyserem, niech najpierw obejrzą jego poprzednie filmy. Oczywiście najlepiej, jeżeli najpierw włączą sobie przegenialne Pulp Fiction.