Rachunek sumienia

Jako nieletni grałem w gry, które nie były przeznaczone dla mnie. Nie na sensu tego ukrywać. Były to takie produkcje jak Gorky 17, Rezerwowe psyJagged Alliance 2 lub GTA 2. Wyrosłem na w miarę uczciwego obywatela, nikogo nie zamordowałem, dysponuje względnie stabilną psychiką. To może ten cały szum na temat brutalności w grach jest bezsensu?

Nie. Dyskusja jest potrzeba. Gry, na przestrzeni ostatnich lat, znacznie się zmieniły. Dla mnie były i są tylko jednym z wielu tekstów kultury, z jakimi mam do czynienia. Z racji wykonywanego zawodu oraz wykształcenia ma więcej styczności z książkami, z literaturą ubraną w różne formy. Problem polega na tym, że dla wielu młodych ludzi gry komputerowe stają się tekstem, który uczy ich na temat kultury. Potrzebujemy edukacji, której celem będzie nauka selekcji informacji. Dopiero wtedy będzie można powiedzieć, że w Polsce mamy świadomych odbiorców.

Pamiętam, że fakt grania w brutalne gry skrzętnie ukrywałem. Wiedziałem, że jeżeli zostanę przyłapany, to dostanę po głowie. Świadczy to o tym, że rodzice interesowali się tym, co robię w wolnym czasie i czy rozrywki, którym się oddaję są odpowiednie dla mojego wieku. A jednak udało mi się dotrzeć do kilku brutalnych produkcji. Została mi świadomość tego, że robiłem coś złego i zabronionego. Wgryzałem się w ten zakazany owoc, ale z czasem zrozumiałem, o co chodziło moim rodzicom.

A dzisiaj? Dzisiaj dyskutujemy na temat tego, jakie regulacje wprowadzić, aby dzieci grały w odpowiedni gry. Nawet jeżeli w wywiadzie z rzecznikiem pada takie niepokojące stwierdzenie:

Dostałam list od zawodowej testerki gier. Opisała przypadek siostry, bardzo zabieganej osoby, która ma dziewięcioletniego syna. Gdy prosił o „GTA”, dostał. Mama chciała pokazać dziecku, że jej na nim zależy.

Tym problemem powinniśmy się zająć najpierw. Dyskusji na ten temat potrzebujemy bardziej, niż rozwoju biurokracji.

 

Casey Fleser / Video Game Violence (55 / 365) (CC BY 2.0)
Casey Fleser / Video Game Violence (55 / 365) (CC BY 2.0)