Czasem trafiają do mnie produkcje, z którymi nie wiem, co mam zrobić. Mam pełną świadomość tego, że dzisiaj trudno przebić się przez setki gier, nawet jeżeli ktoś proponuje ciekawą rozrywkę. Wiem, że ludzie próbują, piszą, starają się na wszelkie sposoby uatrakcyjnić zabawę, ale czasem po prostu nie wychodzi. Takim trudnym przypadkiem jest dla mnie gra Sombrero: Spaghetti Western Mayhem.
Gra znaleziona przez całkowity przypadek. Szukałem czegoś innego, czegoś ciekawego, jakieś pozycji, która pozwoli mi się oderwać od wysokobudżetowych produkcji. Z setek gier indie wybrałem Sombrero. Przyczyna była banalna – produkcja wyglądała jak połączenie Wormsów z Broforce. Rozwałka! Trudne mapy! Dużo postaci! Klimat westernu! Zabawa do białego rana! Tak krzyczały do mnie napisy z trailera gry, ale – niestety – rzeczywistość okazała się zupełne inna. Daleki jestem od stwierdzenia, że Sombrero oczarowało mnie swoją grafiką. Co to, to nie! Grałem i widziałem setki innych produkcji, które są zrobione znacznie lepiej i mają coś oryginalnego w wyglądzie. Sombrero wypada tutaj słabo. Jest nieprzejrzyste, czasem odnosiłem wrażenie, że wykonanie gry jest bardzo przypadkowe. Jednak zawsze najważniejsza jest mechanik! Liczyłem na to, że tutaj Sombrero zabłyśnie.
Po raz kolejny się pomyliłem. Miałem nadzieję, że Sombrero zapewni mi przynajmniej jakieś 30 minut rozrywki, pozwoli mi oderwać od codzienności, ponieważ pochłonie mnie kolorowa destrukcja. Nic takiego się nie stało. Na początek zderzyłem się z podstawowym problemem: gra nie jest wystarczająco popularna. Brakuje graczy. Oczekiwanie na mecz po prostu nuży, męczy. Mam wrażenie, że twórcy kompletnie nie pomyśleli o takiej sytuacji? Gdzie jakaś kampania? Może chociaż kilka meczy z komputerem, tak w ramach wprowadzenia? Drobny samouczek, żeby zainteresować odbiorcę. Robią tak absolutnie wszyscy i zastanawia mnie, dlaczego twórcy Sombrero stwierdzili, że jest to niepotrzebne. Mnie nie udało się zagrać w trybie online, po prostu nie miałem wystarczająco dużo cierpliwości. Gdyby gra oferowała inne rodzaje aktywności, to na pewno baza graczy by się zwiększyła. Postanowiłem, że sprawdzę grę w innym trybie – w rywalizacji offline.
Kolejne rozczarowanie. Po wspaniałym Overcooked, przezabawnym Keep Talking and Nobody Explodes oraz pełnym dreszczy Don’t Starve: Together moje oczekiwania były bardzo wysokie. Gra na kanapę powinna sprawiać, że człowiek ma ochotę na kolejną partyjkę, że się nie nudzi, ale czuje, że jest coraz bardziej wciągany przez świat gry. W Sombrero brakuje mi emocji, które towarzyszyły mi przy Wormsach. Ta produkcja jest do bólu płaska, standardowa, bardzo często przypomina pustą formę, do której ktoś zapomniał nalać treści. Dlaczego w ogóle ktoś miałby kupić Sombrero, skoro na rynku jest znacznie więcej dobrych kanapowych gier? Nie wiem. Nie potrafię nawet jednoznacznie ustalić, co kierowało twórcami, gdy pracowali nad Sombrero. Pierwsze wrażenie jest dobre, ale później jest tylko coraz gorzej.
Lepiej spożytkować 15 euro na coś innego.
You must be logged in to post a comment.