Wakacje to nie tylko czas urlopu i przyjemnego wypoczynku, ale także idealny moment na sprzątanie. Pucowanie całego mieszkania, co prawda było zaplanowane, jednak z przyczyn od nas niezależnych nie wypaliło. Są jednak rzeczy, które trudno przełożyć lub pominąć. Po prostu trzeba je zrobić dla zwykłej higieny codzienności. Tym tajemniczym czymś jest sprzątanie regału. Do wycierania kurzu z półek podchodzę przynajmniej dwa razy w roku – latem i zimą. Efekt zawsze jest ten sam.
Daleki jestem od wyprzedawania swojej kolekcji papierowych książek, jak uczynił to Adam Bugaj. Nazwał to projektem „Czytanie 2.0” i na łamach Antyweb.pl pojawił się jego tekst, w którym opisuje, jak opuszczają go papierowe książki. Celem było całkowite przejście na cyfrowe wersje książek, co poprzedzone zostało poszukiwaniem odpowiedniego czytnika. Przyznam szczerze, że nie potrafiłbym się rozstać ze swoim księgozbiorem, wyprzedać go za życia i przejść wyłącznie na ebooki. Obie formy lektury – analogową i cyfrową – traktuję jako uzupełniające się. Dostrzegam ich plusy oraz minusy. A czym jest dla mnie regał? Lektura tekstu Adama Bugaja zachęciła mnie do zastanowienia się nad tym, jak myślę o tych kilku posklejanych deskach, które zajmują przestrzeń w przedpokoju.
Trudno mi wyobrazić sobie mieszkanie pozbawione książek. Zawsze miałem jakiś regał, którego zadaniem było zbieranie kolejnych tomiszczy. Kolekcja rosła (i wciąż rośnie!) głównie za sprawą obowiązków recenzenckich. Ciekawe jest to, że wiele wydawnictw w dalszym ciągu woli wysyłać papierowe wersje. Sporadycznie zdarzają się ebooki, ale, żeby nie było za łatwo, te cyfrowe wersje często są w formacie pdf, co trochę utrudnia lekturę na czytniku. Analogową książkę trudniej spiracić, w przypadku pliku zachodzi obawa, że recenzent będzie nieuczciwy i postanowi podzielić się tekstem na, przeklętym przez wszystkich, Chomiku. Jedynie takie wyjaśnienie wydaje mi się sensowe. Książki przychodzą do mnie przynajmniej raz w tygodniu, w różnych ilościach i o różnych grubościach. Gdzieś to wszystko muszę trzymać i zauważyłem, że mam coraz mniej miejsca na regale. Nie chcę pozbywać się absolutnie całej kolekcji i przejść wyłącznie na ebooki. Trochę się tego obawiam. Dlatego dwa razy do roku przygotowuję zestaw książek, który oddaję do biblioteki. Niech inni się nimi nacieszą.
Dlaczego obawiam się pełnego przejścia na cyfrowe książki? Najbardziej denerwuje mnie uwiązanie do urządzenia, to, że może się ono zepsuć. Wtedy zostaję pozbawiony dostępu do zebranych przez siebie tekstów. Mam wozić ze sobą laptopa? Czytać na smartfonie? Papierowa książką ma tę przewagę, że trudno stracić do niej dostęp. Lekturę uniemożliwi jej spalenie lub potarganie, skomplikuje zalanie. Papierową wersję książki można także zgubić, szczególnie, gdy jest się taką gapą jak ja. Tylko że w tym, najtragiczniejszym przypadku, tracę tylko jedną pozycję. Zgubienie Kindle’a, oznacza całkowite odcięcie się od cyfrowej kolekcji. Przynajmniej do czasu zakupu nowego czytnika. Właśnie dlatego wciąż trzymam potężny zestaw papierowych książek.
Sam regał nie jest dla mnie jakaś świętością, czym całkowicie nie do ruszenia. Domowa biblioteczka, poza tym, że lubię się nią chwalić, służy mi za zestaw lektur na każdą godzinę. Nie wszystko, co się znajduje na półce musi zostać od razu przeczytane. Czasem może zajmować miejsce i czekać na swój moment. Wychodząc zawsze można, coś wrzucić do torby i nie martwić się o poziom naładowania baterii.
//Obrazek wyróżniający: Pietro Bellini / Bookshelf Spectrum 1.0: mission accomplished (CC BY ND 2.0)