Rytm przemian

Po raz kolejny usiadłem i przeczytałem Blera Rafała Szłapy. Moim zdaniem jest to jeden z najciekawszych polskich komiksów, bardzo dojrzały, zarówno pod kątem treści, jak i formy. Uderza przemyślany sposób konstrukcji kadrów, niezależność w wymowie poglądów oraz zupełnie inna konstrukcja superbohatera. Tytułowy Bler mierzy się ze światem i w ostatnim komiksie wyraźnie widać, że najpierw musi wygrać sam ze sobą, a dopiero potem może ratować innych. Czy tak przedstawialiby się współcześni herosi? Czy faktycznie popkultura zmierza w kierunku bohaterów skomplikowanych i walczących z różnymi rozterkami?

Ciągle wracam do tego tematu. Poświęciłem mu już kilka wpisów, nawet poruszyłem ten problem w trakcie wywiadu z Rafałem Szłapą. Obserwuję popkulturę właśnie pod tym kątem, jest to jedno z pół, które szczególnie przyciąga moją uwagę. Dlatego zastanawiam się na odbiorem takich filmów, jak Deadpool oraz – najnowszej odsłony superbohaterskich walk – Batman vs Superman. Świt sprawiedliwości. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że takiego modelu superbohaterskości już nie chcemy. Przywykliśmy do herosa z rozterkami, do człowieka walczącego ze swoim charakterem i swoją przeszłością. Sporo na tym polu zrobił Christopher Nolan ze swoją interpretacją Batmana. Trzeba przyznać, że superbohaterowie ciągle się zmieniają, przystosowują się do współczesnego świata. Czy jest jeszcze miejsce dla takiego Supermana, jakiego znamy z lat 60? Napakowanego, bez rozterek, odważnie ratującego Metropolis przed zagładą!

Nie sądzę. Do kogo niby mógłby trafić? Do dzieci i młodzieży wychowanych na kresówce Pora na przygodę, gdzie superbohatera ze świecą szukać?Popkultura zaczęła promować zupełnie inne wzorce zachowania oraz postrzegania świata, dlatego postrzeganie jej jako nieruchomego monumentu jest poważnym błędem. Sposób postrzegania superbohaterów to wierzchołek góry lodowej! Wraz z nim możemy zastanowić się nad model odwagi oraz poświęcenia. To również się zmieniło. Zamykanie oczu na coraz silniejsze przekształcenia w popkulturze prowadzi do niezrozumienia niektórych mód oraz potrzeb jej uczestników. Kiedyś, mądre głowy z telewizji, podniosły raban, że Motomyszy z Marsa uczą przemocy, że nie prezentują żadnych konkretnych wzorców. Jednak trudno im odmówić tego, że miały całkiem przyjemną narrację i nawet solidną fabułę. Coś, czego nie potrafię powiedzieć o Porze na przygodę, a doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że moja fascynacja Motomyszami z Marsa byłaby dzisiaj trudna do wskrzeszenia wśród młodych odbiorców.

Mógłbym się obrazić i zacząć narzekać na współczesną młodzież, ale tego nie zrobię. Są wychowywani w innym świecie, zupełnie inaczej przetwarzają informacje, są przyzwyczajeni do odbioru zupełnie innych treści. Jednak najważniejsze jest to, że popkultura przyzwyczaja ich do odmiennego sposobu życia. Warto w ten sposób spojrzeć na seriale, kreskówki oraz gry komputerowe, bo bagatelizowanie ich wpływu jest najgorsze.