Nie będę ukrywał tego, że Wiedźmin jest sagą mojej młodości. Swojego czasu, gdy jeszcze zajmowałem się pisaniem o literaturze w sposób zawodowy, poświęciłem wiele słów na prozę Andrzeja Sapkowskiego. Rozmawiałem na jej temat ze studentami, ale później woleli zajmować się Grą o Tron. Skapitulowałem, ale swoją miłość do wojaży Geralta z Rivii wciąż podsycałem. Pojawiły się gry, których nie mogłem odpuścić. Wracam do nich, okazjonalnie i ciągle sobie obiecuję, że kiedyś skończę trzecią część cyfrowych przygód Rzeźnika z Blaviken.
Ze względu na duży emocjonalny związek z sagą, niespecjalnie czuję się na siłach, aby recenzować nowy serial na Netfliksie. Do dziś siedzą we mnie uczucia związane z lekturą kolejnych książek autorstwa Andrzeja Sapkowskiego. Na półce posiadam prawie całą sagę wydawnictwa superNOWA. Na pewno brakuje mi jednego zbioru opowiadań, ponieważ go pożyczyłem i już nie wrócił. Mam nadzieję, że wiedzie szczęśliwy żywot w innej biblioteczce. Sapkowski stał u mnie obok Tolkiena i Pilcha. Sądzę, że takie lekturowe zestawienie mocno ukształtowało moje myślenie o literaturze, a w szczególności o jej popkulturowym wydaniu. Nie czuję się na siłach, aby objąć krytycznym spojrzeniem nowe wydanie przygód Geralta z Rivii.
Tak je odbieram. Nigdy nie oczekiwałem tego, że ekranizacje będą w pełni wierne literackiemu pierwowzorowi. Na papierze można stosować sztuczki, które mogą nużyć widzów. Nie widzę sensu porównywać polskiego Wiedźmina z Wiedźminem z Netfliksa. Ten pierwszy dalej ma dla mnie specyficzny urok. Pamiętam, że kiedyś opracowałem nawet krótki wykład na temat tej próby przeniesienia przygód Geralta na srebrny ekran. Później odbyłem ciekawą dyskusję ze słuchaczem, z której wynikło, że te wersja ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Podejrzewam, że ci pierwsi rekrutowali się z osób podobnych do mnie. Saga Sapkowskiego była dla nich istotnym przeżycie z młodości. Mnie trudno oddzielić swoje przekonania od tego, co zobaczyłem na ekranie. Dla mnie recenzja, jako forma krytyki, powinna być formą wyrażenia opinii wewnątrz systemu postrzegania kultury osoby piszącej. W tym przypadku sprawa jest dla mnie jasna – mój osobisty związek z Wiedźminem stałby się niepotrzebnym dodatkiem rozmywającym moje postrzeganie.
Dlatego na temat serialu mogę powiedzieć tylko to, że dobrze się bawiłem, oglądając nową interpretację prozy Andrzeja Sapkowskiego. Cieszę, że nie jest to próba ekranizacji, stworzenia wiernej adaptacji tekstu. Jestem zwolennikiem interpretacji, zabawy historią, przesuwania znaczeń w różnych formach połączonych wspólnym fundamentem. Czekam na kolejny sezon. Dla mnie jest to podróż do wrażeń z młodości, kieruje mną nostalgia, potrzeba ponownego przeżycia tych historii. Przeniesienie się do czasu, w którym minąłem swój przystanek, ponieważ czytałem Czas pogardy i tak się wciągnąłem, że zapomniałem wysiąść z autobusu.
Geralt z Rivii towarzyszył mi w wieku dorastania. Cieszę się, że mogę go znowu zobaczyć na ekranie telewizora, gdy skończyłem już 30 lat.