Zasłona dymna

Siwy dym ratuje tylko i wyłącznie język, który – jednocześnie – odciąga odbiorcę od głównego, precyzyjne zaznaczonego tematu. Dla mnie jest to ciekawa powieść. Miejscami przekombinowana i pozbawiona dobrej dynamiki, a jednak warta lektury.

Kilka dni temu skończyłem czytać Siwy Dym. Powieść Ziemowita Szczerka balansuje na granicy powieści historycznej i fantastyki. Porządek wydarzeń zostaje delikatnie zachwiany. Polska ponownie zostaje podzielona. Europa rezygnuje z pojęcia narodu, przez co różnice pomiędzy poszczególnymi nacjami, ulegają stopniowemu zatarciu. A po świecie krąży Siwy Dym. Gdy tylko gdzieś się zjawi, to rzeczywistość od razu ulega załamaniu. Zmienia się. Rozpada na małe kawałki. Pojawiają się potwory, a miejsca tracą swoją materialność.

Z przyjemnością czytałem tę powieść. Napisana jest świetnie. Autor łączy różne gatunki w sposób szczególnie ciekawy. W Siwym Dymie znajdują się fragmenty wyraźnie stylizowane na reportaż z miejsca wojennego konfliktu, jednak największą część stanowi historia opisana z perspektywy pierwszoosobowego narratora. Czytelnik poznaje świat oczami Marcina Szreniawy. Człowieka, który jest zamieszamy w międzynarodowy spisek, ale ponad wszystko pragnie zrozumieć niestabilny świat, w którym przyszło mu żyć.

Ten brak równowagi, pewność, przejawia się w języku, jakim posługują się postaci. Ziemowit Szczerek ma niesamowitą umiejętność do tworzenia nowych słów na podstawie zasłyszanych regionalizmów. Właśnie język najbardziej mnie urzekł. Uwielbiam autorów posługujących się słowem w sposób ciekawy, często balansujący na granicy awangardowego eksperymentu. Przyznaję, że zaciemnia to fabułę powieści, ale przegryzanie się przez kolejne warstwy językowych zawijańców, sprawiło mi mnóstwo przyjemności. Poszukiwałem wpływów, które posłużyły do stworzenia konkretnego słowa. Dzięki temu podejściu do języka powieść staje się ciekawa i zajmująca. Przynajmniej dla osoby koncentrującej się na tej warstwie. W przypadku samej narracji, snutej opowieści, bywa mniej zachwycająco.

Głównym tematem jest nacjonalizm w futurystycznym świecie. W porządku, który jest kompletnie odmienny od współczesnego, a jednak stanowi fundament dla Siwego dymu. Kluczowa jest Polska. Ze swoim poplątaniem, przenikaniem się różnych wpływów, z zaściankowością oraz brakiem zrozumienia momentów historycznych oraz własnej tożsamości. Te elementy wydają mi się odgrzane po genialnej Siódemce. W tamtej powieści Ziemowit Szczerek wykazał się niezwykła intuicją, umiejętnością opisywania podkręconej codzienności w Polsce. Siwy dym pozbawiony jest tej dynamiki. Odebrałem go jako statyczną opowieść z wyraźnie zaznaczoną tezą, z chęcią krytyki faszyzmu i nacjonalizmu. Trudno ukryć, że współcześnie istnieje konieczność dyskusji o tych sposobach postrzegania świata, jednak nie sądzę, aby Siwy dym mógł się jej przysłużyć.

Problem polega na tym, że zawarta w powieści historia bywa nudna, nieskładna, kiepsko połączona. Siwy dym ratuje tylko i wyłącznie język, który – jednocześnie – odciąga odbiorcę od głównego, precyzyjne zaznaczonego tematu. Dla mnie jest to ciekawa powieść. Miejscami przekombinowana i pozbawiona dobrej dynamiki, a jednak warta lektury.