Czarny Piątek. Święto zakupów, chwila, w której właściciele sklepów gotowi są dopłacić, aby klienci wzięli ich produkty. W naszym pięknym, lecz nieszczęśliwym kraju, Czarny Piątek, rzadko oznacza duże przeceny. Tym promocjom powinien przyświecać pewien cel – chęć wejścia w interakcję z klientem. Przekonanie, że skoro raz sklep nie rozczarował, nie zawiódł oczekiwań, to następnym razem również tak będzie. Cóż, nie wszyscy wychodzą z tego założenia i wolą podnieść ceny przed ich obniżeniem.
Dlatego swoje zakupy ograniczyłem do minimum. Miałem kilka produktów na liście, coś udało się upolować, ale nie jest to nic, czym można pochwalić się na Instagramie. Nie będzie otwierania materaca do łóżka na stories, wybaczcie. Jest to mało fascynujący temat. Podobnie jak stream ze stania w korku, a podejrzewam, że dzisiaj, w pobliżu centrów handlowych, było gęsto. Dosłownie. Nic dziwnego, konsumenci są od tego, aby konsumować, aby otaczać się nowościami. Dla wielu zakupy, polowanie na promocje, to forma niebezpiecznego uzależnienia. Pewnie Czarny Piątek tylko potęguje objawy, a nawet zaraża innych. A potem pojawiają się korki, kolejki, tratowanie się przed witrynami sklepów. Wszystko w imię przeceny! Chęci dokonania zakupy! Wydania pieniędzy, na rzeczy, która nagle wydaje się niezbędna do życia.
Nadszedł weekend zakupowych zombie przyklejonych do telefonów. W poszukiwaniu ofert jak w poszukiwaniu sensu istnienia. Nieumarli akolici influencerów gotowi na szybkie wklepanie kodu rabatowego. Postnowoczesne polowanie na grubego zwierza, który uosabia nowy laptop, telefon lub bezprzewodowy głośnik. A to dopiero wierzchołek góry lodowej! Dzisiaj kupić można wiele, co prawda nie wszystko, ale Internet i popkultura sprytnie podsuwają różne tropy. Zawsze fascynowało mnie to, że w czasach, w których nomadzi mediów społecznościowych tak chętnie odżegnują się od autorytetów, bez mrugnięcia okiem przyjmują sposób życia widziany na zdjęciach lub krótkich filmikach. W dyskusjach o globalnym ociepleniu często widuję wypowiedzi „krytyczne”, ale świat z Instagrama i TikToka jakoś wielu użytkownikom wydaje się niepokojąco realny.
Czarny Piątek zapowiada czas wzmożonej konsumpcji. Po nim następuje Cyber Monday, a potem przychodzi czas na Święta i kupowanie prezentów. Świat, przyjemniej na cztery tygodnie, zostanie solidnie przeceniony. Do pierwszej inwentaryzacji, sprawdzenia stanów magazynowych. Później można zacząć wszystko od nowa, aby ludzie dalej czuli się dobrze w trakcie zakupów. Najwyraźniej kolorowe metki, wszechobecne banery i spam na poczcie elektronicznej w dalszym ciągu działa. A zawsze wydawało mi się, że reklamy powoli stają się boleśnie przeźroczyste.
Co będzie następne? Czarny Piątek na podstawie big data? To już jest. Tylko po prostu jeszcze tego nie zauważyliśmy. Po następnych niemniej intensywnych przecenowych polowaniach zachęcam do zwrócenia uwagi na reklamy, a także proponowane produkty.