Podejrzewam, że przeczytaliście już wystarczająco dużo artykułów na temat tego, że Google Stadia jest niewypałem. Recenzenci zwracają uwagę na różne niedociągnięcia. Konieczność kupowania gier, które miały być w abonamencie. Zbyt duże lagi. Problemy z wyświetlaniem grafiki, a nawet przegrzewający się urządzenie. Jak zapewne się domyślacie, pojawiły się już informacje, że zbyt duża temperatura je wyłącza. Chciałbym teraz usiąść i powiedzieć: A NIE MÓWIŁEM? Ewentualna klapa Stadi i tak przysłuży się popularyzacji abonamentów na gry komputerowe.
Tak uważam. Google chciało zrewolucjonizować rynek, kompletnie ignorując przy tym prędkość połączenia internetowego na świecie. Od początku było wiadomo, że aby korzystać z ich nowej usługi potrzebny będzie stabilny i pozbawiony limitów transfer. W końcu to streaming! Na dodatek dotyczy medium korzystającego z grafiki i dźwięków wysokiej jakości, a także wymaga obsługi komunikacji pomiędzy graczem i światem gry. W trakcie pokazów wszystko pięknie działało, ale warto pamiętać o tym, że takie demonstracje są skrupulatnie przygotowywane. Właśnie po to, aby uniknąć blamażu. Google może sobie pozwolić na eksperymentowanie, na przecieranie szlaków. Jeżeli zamknę tę usługę, to będzie tylko jeden z wielu produktów, które uśmiercili.
Myślę, że ta sytuacja to woda na młyn Microsoftu. Już teraz mają w ofercie świetną usługę subskrypcją Xbox Game Pass. W ofercie znajdują się tytuły, w które można grać zarówno na komputerze, jak i na konsoli, jeżeli się ją posiada. Pragnę także przypomnieć, że Microsoft również pracuje na swoją własną usługą streamingową – xCloud. Baty, które zbiera Google, pięknie pokazały niebezpieczeństwa związane z takim przedsięwzięciem. Podejrzewam, że Microsoft chętnie skorzysta z tych doświadczeń i bacznie obserwuje to, jak rozwija się sytuacja. Stadia pokazała zarówno słabe, jak i mocne strony tego projektu. Uważam, że premiera xCloud może mieć mniej problematyczny przebieg, niż było to w przypadku usługi Google’a. Microsoft ma też doświadczenie w pracy z grami, coś, co, tak przynajmniej sądzę, dla monopolisty wyszukiwarek było nowością.
Warto także pamiętać o tym, że klienci ze sobą rozmawiają. Wymieniają się spostrzeżeniami. Sam byłem wiele razy pytany o różne usługi subskrypcyjne. Wielokrotnie podkreślałem, że ich podstawowym plusem jest to, że w dalszym ciągu wymagają pobrania gry na dysk. W trakcie zabawy mniejsze znaczenie ma jakość połączenia z Internetem. Wbrew pozorom, to dla wielu osób może być plus. Na chwilę obecną, w głowach odbiorców mogą tworzyć się ciekawe skojarzenia. Streaming może być traktowany jako coś złego, niekoniecznie działającego i wymagającego dodatkowego kupowania gier, które miały być w abonamencie. Subskrypcja od wydawcy? Taki Origin Access lub Uplay+? Działa, można się bawić, co prawda tylko na komputerze, ale przynajmniej nie ma większych problemów z korzystania z oferty.
Czy Google Stadia upadanie? Być może, ale na trupie tej usługi pojawią się inne, a abonamenty tylko umocnią swoją pozycję.