Fani komiksów drżą – Wolverine zostanie uśmiercony! Informacja ta pojawiła się w wywiadzie opublikowanym pod koniec kwietnia bieżącego roku. Postać znana ze swoich wyjątkowych możliwości regeneracji, której czasem zdarzało się poszukiwać śmierci w końcu ją odnajdzie. Pojawi się pustka wymagająca zapełnienia. Zastawiam się jak twórcy sobie z tym poradzą i obawiam się, że mogą postawić na sprawdzone rozwiązanie – niesamowite wskrzeszenie.
Historia komiksu superbohaterskiego zna różne rodzaje śmierci. Umierali towarzysze, najbliżsi oraz sami bohaterowie. Flirt ze śmiercią zdarzył się Spidermanowi, Batmanowi oraz Supermenowi. Otarli się o „drugą stronę”, często w sposób bardzo brutalny, ale ich celem nigdy nie była ochrona samych siebie, ale otaczających ich ludzi. Aspekt ten widać szczególnie w przypadku Batmana, którego historia zaczyna się od śmierci rodziców. Bruce Wayne poświęca swoje życie Gotham i przynajmniej raz je oddał. Ale tylko na chwilę.
Superbohaterska śmierć?
Jak zabić superherosa? Odpowiedź znajdzie się bez najmniejszego problemu – każdy z nich ma swojego arcywroga i słabość, którą można wykorzystać. Najbardziej stereotypowym przykładem jest Superman i jego trudne relacje z pewnym pierwiastkiem, czyli kryptonitem – odbierał bohaterowi moce i sprawiał, że stawał się on podatny na śmierć. Taką słabość można znaleźć u wszystkich. Stanowi ona sygnał mówiący o tym, że wcale nie są tacy doskonali, że istnieje możliwość porażki. Tym chętniej czytelnik śledzi ich losy – w niektórych zeszytach wymykają się śmierci w ostatniej sekundzie i pozostają niepokonani. A jednak zdarzyło się im umrzeć, tylko że w ich przypadku nie była to ostateczność, ale raczej przerwa w działaniu.
Superbohater najczęściej jest wskrzeszany. Bruce Wayne, w jednym z komiksów, utracił pamięć i nie potrafił stać się Batmanem. Zwabiony w pułapkę jednak przeżywa wybuch i powoli wraca do stanu wyjściowego (Batman R.I.P; maj – listopad 2008; wydawca: DC Comics). To wskrzeszenie nie jest za bardzo denerwujące. Znacznie ciekawsza jest rezurekcja, która nastąpiła w Final Crisis (maj 2008; wydawca: DC Comics). Batman strzela do Darkseida (jeden z głównych przeciwników Supermana), pocisk się odbija i Mroczny Rycerz kończy żywot. Jego ciało odnajduje Superman i jest zrozpaczony. Człowiek ma ochotę poklepać biednego obrońcę ludzkości po ramieniu i powiedzieć: Luzik. Bruce wróci. Tak, wrócił. Okazuje się, że Darkseid zakończył „aktualny” żywot Batmana i przeniósł jego świadomość w przeszłość. Przedzierając się przez kolejne epoki Bruce Wayne w końcu wraca do swojej współczesności.
Podobnie szalona rzecz spotkała Kapitana Amerykę. Mam na myśli Marvel’s Civil War, gdzie zostaje on trafiony z pistoletu. Ale pocisk okazuje się być magiczny i – podobnie jest u Batmana – wysyła świadomość bohatera w podróż w przeszłość. Wszystko to nijak ma się do śmierci Supermana. Zmierzył się on z potężnym Doomsday. Nazwa zobowiązuje i ten superzłoczyńca rozgromił Ligę Sprawiedliwości, aż w końcu trafił na Supermana. Walka była krwawa i obaj zginęli. Clar Kent doczekał się nawet pogrzebu. Z pomocą przyszedł mu jego „nieziemski” rodowód – ciało Supermana „zrestartowało” Słońce. Dla mnie jest to najbardziej odlotowe wskrzeszenie w komiksach superbohaterskich.
Ta niechęć do umierania jest zastanawiająca. Superherosi padają w długich walkach, stają się cyborgami, pomagają im promienie słoneczne albo podróże w czasie. W żaden sposób nie potrafią rozstać się ze swoich „komiksowym” życiem. Zapewne jest to związane ze sprzedażą. Nie zabija się kur znoszących złote jajka. Zaplątane losu superbohatera można rozsupłać zabijając go, a potem wskrzeszając. Jest to idealny moment na restart całej serii i przypomnienie historii postaci. Na pewno świetnie sprzedaje się sam powrót, ta chwila powrotu do żywych, często trudna, ponieważ wymaga pogodzenia się z przeszłością. I uważam, że to tutaj leży podstawowy problem ze śmiercią w komiksie superbohaterskim.
Wieczne trwanie
Współcześnie komiks, jako gatunek, w niewielkim stopniu przypomina to, czym był na początku swojej drogi. Wytworzenie kolejnych podgatunków (komiksu autorskiego oraz powieści graficznej) spowodowało wiele zmian w konstrukcji świata przedstawionego, narracji i – co najważniejsze! – w samych bohaterach. Nagle pojawił się u nich aspekt psychologiczny. Nie wszyscy byli na niego podatni. Moim zdaniem najlepiej na dodaniu kolejnej warstwy wyszedł Batman. U pozostałych bywało rożnie, a film Człowiek ze stali udowadnia, że w przypadku Supermana taka przemiana może, delikatnie mówiąc, denerwować odbiorcę. Wynika to z pewnej właściwości komiksu superbohaterskiego.
Supermana, Batmana, Kapitana Amerykę i Irona Mana łączy jeden element – niezmienność. W trackie rozwoju fabuły, która podzielona zostaje na setki zeszytów, w ich charakterach rzadko pojawiają się jakiekolwiek oznaki rozwoju lub degradacji. Trwają, walczą i przywracają porządek. Ale właśnie to jest w nich takie pociągające. W obliczu zagrożenia całej ludzkości są niczym niezniszczalny mur. Pokonują nawet swoje słabości! I są w stanie oszukać śmierć. To też jest pewien wyznacznik stałości. Mam wrażenie, że umieranie w komiksie superbohaterskim związane jest z ciągłym nadbudowywaniem fabuły. Przeszłość superboahterów staje się do tego stopnia skomplikowana, że „coś” powinno się w nich zmienić, a oni jakoś pozostają tacy sami. Wtedy z pomocą może przyjść zgon, najlepiej, aby był on poprzedzony długą i wyczerpująca walką. Potem wskrzeszenie, integracja wszystkich złych i dobrych rzeczy i budowa nowego charakteru.
Ostateczną śmiercią superbohatera jest zawieszenie wydawania komiksów. Coś takiego dotknęło Kapitana Amerykę w latach 60. Stał się niepotrzebny i musiał naczekać się na swój powrót. Nie zmienia to faktu, że na jakiś czas umarł, ponieważ nie pojawiały się zeszyty z jego nowymi przygodami. Każda inna wersja śmieci jest chwila. Być może przypadek Wolverine’a to zmieni.
//Teksty, z których korzystałem w trakcie pisania artykułu:
- J. Beard, C2E2 2014: Death of Wolverine, Marvel.
- J. Szyłak, Komiks, Kraków 2000.
- M. Peters, The spandex-clad undead: Why comics love ridiculous resurrections, Salon.
You must be logged in to post a comment.