Supernuda

Muszę przyznać, że serial Defenders podzielił miłośników superbohaterów. Jedni są zachwyceni, a inni, delikatnie mówiąc, rozczarowani. Ostatnio postanowiłem przekonać się na własnej skórze, czy wytrwam do końca. Niestety, okazało się, że pierwszą połowę przespałem, a szczególnie zmęczony nie byłem. Od czwartego odcinka było nawet nieźle, na tyle dobrze, że wystarczyło mi uwagi do końca. Jednak w dalszym ciągu pozostaję sceptyczny, co do seriali superbohaterskich produkcji Netfliksa.

Do Daredevila podchodziłem trzy razy i za każdym odpadałem. Po prostu to jest tak nudne, że z trudem wytrzymuję do końca odcinka. Do dzisiaj nie przebrnąłem nawet przez pierwszy sezon. Luke Cage kupił mnie na całe 50 minut, potem nawet przez moment nie myślałem o powrocie. A Iron Fist? Nie wytrzymałem nawet pilota, z Jessicą Jones było lepiej, bo dotarłem do połowy sezonu. Seriale superbohaterskie od Netfliksa porzucam z wielką łatwością. Nawet dobrze się przy nich nie bawię, pomimo że znam komiksy. Brakuje mi jakiegoś elementu, dzięki któremu będę wstanie, chociaż na moment zachwycić się opowiadaną historią.

Długometrażowe filmy o superbohaterach również potrafią mnie zmęczyć. Jednak w dalszym ciągu chętnie wracam do Iron Mana, czasem wrzucę sobie Avengers, okazjonalnie Thora. A jak mnie złapie ochota, to i Strażników Galaktyki, chociaż nie uważam tego filmu za specjalnie wyjątkowe dzieło. Powód jest banalny: przy wymienionych wcześniej tytułach, dobrze się bawię. Komiksy rządziły się prawem serii – każdy ze znanych bohaterów miał setki zeszytów, w których rozprawiał się ze złem. Problem polegał na tym, że w pewnym momencie fan czuł się zmęczony powtarzalnością wątków. Dużo można czytać o nieustraszonym Batmanie, fascynować się kolejnymi wynalazkami Tony’ego Starka, jednak w pewnym momencie przychodzi kres zainteresowania. Superbohater staje się rozciągnięty do granic możliwości i odbiorca szuka czegoś innego.

Myślę, że właśnie to rozciągnięcie jest dla mnie problem przy superbohaterskich serialach Netfliksa. Te opowieści mogłyby być krótsze, przynajmniej o połowę. Postaci szybko stają się dla mnie sztampowe i nudne. Mają jeden cel: odegrać swoją rolę, nic więcej. Brakuje mi dodatkowych elementów, warstw, które mógłbym przeglądacz. Najgorsze jest jednak to, że nie zapewniają mi żadnej rozrywki, na jakimkolwiek poziomie. Cieszę się, że ktoś sięga po mniej znanych superbohaterów. Rozumiem to, że są widzowie, którym się to podoba. Ja do nich nie należę. Mnie Defenders pokazało, jak zarzynani są Ci superherosi, w pojedynkę są nudni, a razem stają się supernudni. Pomimo mojej niesłabnącej miłości do komiksów, nie planuję kontynuować oglądania żadnej serii autorstwa Netfliksa. Może będę jeszcze próbował, gdy pojawi się coś nowego. Jednak w przypadku superherosów wolę pozostać przy filmach pełnometrażowych. Nie twierdzę, że tam nie zdarzają się dłużyzny, jednak są mniej bolesne, niż te obecne w serialu.