Inkub to porządna literatura. Ciekawa i warta lektury. Książka zdecydowanie nie zawiedzie miłośników popkulturowej grozy. Pozostali na pewno zostaną do ostatniego zadania, ponieważ będą chcieli poznać zakończenie. Artur Urbanowicz się nie spieszy, powoli prowadzi odbiorcę po meandrach ciekawej narracji.
Chwilami film przypomina dramat, ponieważ w wielu scenach występują maksymalnie dwie osoby - Małgosia oraz wiedźma. Jaś jest wyraźnie postacią drugoplanową, wręcz celowo staje się tłem, po to, aby znów znalazł się na pierwszej linii wydarzeń.
Pachniała mi modelem narracji i estetyką wykorzystywaną przez braci Dufferów. A przecież postacie z To bez najmniejszego problemu można uznać za pierwowzór bohaterów z Hawkins! Mimo to wpadłem w kliszę. Zdaję sobie sprawę z tego, że ekranizację pierwszego rozdziału To oglądałem przez pryzmat Stragner Things.
Uniwersum, w którym występuje lalka Annabelle, jest brutalne, przerażające, pełne morderstw i ociekające krwią. Tego w ostatnim filmie nie ma. Tak jakby twórcy postanowili całkowicie zmienić w kontekst, w jakim wcześniej osadzeni byli Warrenowie i tytułowa lalka.
Dla samego doświadczenia inności, odbicia się od sztampowych scen z rozlewem krwi oraz duchów wyłażących z luster. W Coś za mną chodzi nie ma takich rzeczy. Jest za to trudne do zniesienia poczucie zagrożenia oraz ciągle zbliżający się potwór. Nie ma tutaj nic przesadzonego. Historia została dobrze opowiedziana, brak wprowadzenia nie przeszkadza, a wprost przeciwnie – tylko podkreśla niepokój. A potem pojawia się gęsta, hipnotyzująca atmosfera.