Rustler 4×4 VXL jest ze mną od sierpnia.

Przyszedł czas na pierwszą naprawę! Mój Rustler 4x4 VXL wylądował na stole, ponieważ uszkodziła się zębatka serwomechanizmu.

Modelarstwo to moje hobby, więc tutaj też będą się pojawiały wpisy na ten temat. Rustler 4×4 VXL to perła w koronie mojej kolekcji. Zdalnie sterowany samochód, na porządnych kołach i z całkiem niezłym napędem. Na pewno napiszę o nim więcej po roku, po prostu ostatnio zaliczyłem pierwszą awarię. Taką, której gwarancja nie obejmuje, bo jestem przekonany, że uszkodzenie powstało wskutek zderzenia. Lub kilku zderzeń. Oraz przewrotek.

Zniszczona zębatka serwomechanizmu.
Plastikowa i metalowa zębatka serwa. Po lewej widoczne jest uszkodzenie.

Rustler 4×4 VXL w praktyce

Chorowałem na coś takiego od dawna, ale bawiłem się mniejszymi lub większymi projektami napędzanymi Arduino. Dużej prędkości nie rozwijały, zdaniem tych konstrukcji było to, żebym sobie programował oraz ćwiczył lutowanie kabli. Nic więcej. Z czasem poczułem, że to za mało. Żeby była jasność, Arduino nie odstawiłem, tylko wykorzystuję w innych prototypach. Zresztą nawet teraz mam najnowszą wersję na biurku.

Zdecydowałem, że czas sobie sprawić porządny samochód RC. Żadne wyścigi mnie nie interesowały, tylko off road, skakanie po górkach, czasem odrobina błota, jazda po kamieniach, kurz, piach, ogólnie zabawa w syfie. Obowiązkowe przewrotki oraz ślizgi. Wiem, mam dziwne zainteresowania, ale dużo satysfakcji daje mi wykonanie skoku, po którym Rustler wyląduje na kołach i pojedzie dalej. Mieszkam na przedmieściach, mam kilka miejscówek do takie zabawy.

Wiedziałem, czego chcę, wiedziałem, co mnie interesuje. Przejrzałem oferty kilku producentów i w końcu zdecydowałem się na firmę Traxxas. To taki Apple świata RC. Człowiek kupuje ich sprzęt, a potem zostaje zamknięty w jednym ekosystemie. Samochody firmy Traxxas są dobrej jakości, są wytrzymałe, ale nie są doskonałe. Mają swoje wady i muszę przyznać, że słabe punkty szybko wychodzą na jaw. Szczególnie jeśli lubi się offroad, a ja lubię, więc od początku liczyłem się z tym, że będę majsterkował.

Pierwsza naprawa? Zębatki serwomechanizmu.

Zrobiłem sobie listę słabych punktów, które zauważyłem po kilku jazdach. Trafiły na nią półosie, bo są plastikowe, a jeżdżę na dużych kołach. Czekam na moment, w którym jedna się po prostu ukręci. Na liście był radiator na silnik, bo napęd Velineon 3500 lubi się przegrzewać na pakietach 3S. A ja z tego korzystam, bo lubię, jak pojazd ma kopa. To tylko kilka przykładów. Miałem też zapisane zębatki serwomechanizmu.

W czasie mojej ostatniej wyprawy zauważyłem, że mój Rustler 4×4 VXL ma problemy ze skręcaniem. Tak jakby się zacinał. Myślałem, że to słabe baterie w pilocie albo coś wpadło i blokuje serwo. Zrobiłem przerwę, wytrzepałem kilka kamieni, ruszyłem znowu. Po kilku chwilach usłyszałem piękny dźwięk, przypominający ślizgającą się zębatkę. To by było na tyle, skręcać już się nie dało, zabrałem model i ruszyłem do domu. Po to, żeby sprawdzić, co właściwie się stało.

Chwila, w której umarła zębatka.

Rozkręcenie samochodu było proste. Traxxas udostępnia schematy swoich samochodów oraz nie używa żadnych specjalnych śrubek lub kluczy. Wyjęcie serwa zajęło mi jakieś 15 minut. Otworzyłem i moim oczom okazała się zniszczona zębatka. Z jakiego materiału była wykonana? Z plastiku. Przyznam szczerze, że to jest dziwna decyzja, tym bardziej że zestaw naprawczy występuje w wersji metalowej. Taki kupiłem i zamontowałem. Myślę, że warto zaznaczyć, że wybrałem firmę Traxxas także z powodu łatwego dostępu do części.

Wszystko się psuje i zużywa.

Naprawę mogłem wykonać w domu. Mam zestaw narzędzi oraz schemat. Zamówiłem część, zamontowałem ją. Pacjent przeżył przeszczep, jeździ. Na dodatek na oficjalnym kanale Traxxas są dostępne filmowe instrukcje jak przeprowadzać takie wymiany. Gdy piszę o prawie do naprawy, to często mam na myśl właśnie takie sytuacje. Łatwość w dostępie do części, konstrukcja niewymagająca specjalnych narzędzi oraz link do schematu — to sprawia, że w przypadku awarii jestem w stanie usunąć ją sam.

Nie muszę przy tym polegać na serwisie. Mój Rustler 4×4 VXL to tylko przykład. Pomyśl, że podobne, drobne i proste naprawy, można by przeprowadzać w laptopach, telefonach, lodówkach czy w innym sprzęcie, który może się zepsuć. Świat byłby prostszy, prawda? Niestety tak nie jest, a producenci znajdują mnóstwo, często dziwnych, wytłumaczeń, dlaczego sprzęt trzeba odsyłać do specjalistycznego serwisu, zamiast wykonać naprawę samemu.