Od początku roku próbuję ukończyć Battle Chasers: Nightwar. O grze po raz pierwszy przeczytałem w jednym z numerów czasopisma „PIXEL”. Jako fan jRPGów postanowiłem, że upoluję ją na promocji i przejdę. Jak pomyślałem, tak zrobiłem, jednak z tym ostatnim elementem mam problem. Bawię się dobrze, akceptuję grind, jednak wciąż brakuje mi czasu. Liczyłem na to, że w weekend uda mi się dotrzeć do napisów koncówy. Niestety, moją uwagę pochłonęła pewna specyficzna produkcja.
Jestem oddanym fanem RimWorlda od kilku lata. Pamiętam jeszcze czasy, gdy gra nie miała widocznej mapy planety i w zasadzie cała zabawa skupiała się na zarządzaniu kolonią na jednej mapie. Ten kluczowy elementy nie uległ zmianie, po prostu możliwości rozwoju zostały znacznie rozszerzone. Podobnie ma się sprawa z budowanie relacji z innymi osadami oraz wynalazkami. Dzisiejszy RimWorld mocno odbiega od tego, w którym spędzałem czas dwa lata temu. Nie zmieniło się to, że w dalszym ciągu jest wymagającą grą strategiczną. Jednak najciekawszy jest sposób, w jaki w RimWorld jest budowana historia.
Jeżeli oczekujecie specjalnego tutoriala podzielonego na kilka misji, to mocno się rozczarujecie. Zasady w RimWorld są niezmienne od pierwszej wersji gry – lądujesz na nieznanej planecie, musisz przetrwać i zbudować statek, aby z niej uciec. Droga do tego celu pełna jest wilczych dołów oraz wysokich płotów, których nie sposób przeskoczyć. Dlatego trzeba je obejść. Mnie najbardziej fascynuje tempo rozgrywki, jej rytm. Okresy spokoju przeplatane są intensywnymi momentami walki o przetrwanie koloni. Człowiek spokojnie rozbudowuje sobie szpital, a tu nagle przytrafia się atak piratów. Albo szalone zwierzęta, które atakują wszystkich wokół. Albo tornado rozwala budowle mieszkalne. Albo jeden z kolonistów oszalał i wszystko podpala. Tych „albo” jest mnóstwo, w RimWorld nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Prowadzi to do interesujących narracji, najczęściej opowiadanych przez samych graczy.
Sam mam kilka takich historii. Jedna kolonia przepadała, bo nie udało mi się odeprzeć ataku dzików. Innym razem wytrzymałem pięć lata, aż w końcu doszło do pożaru, które nie potrafiłem opanować. Zwarcie w instalacji elektrycznej. Spłonęła cała kolonia, którą rozbudowałem wewnątrz góry, akurat oglądałem Władcę Pierścieni i zachciało mi się drążenia tuneli. Bywało, że przez wiele godzin nic się nie działo lub słono płaciłem za to, że źle oceniłem zapasy na zimę. Koloniści padali jak muchy. Historie w RimWorld składają się z przeżyć samych graczy, z ich błędów, sukcesów oraz porażek. Nie ma tutaj odgórnie narzuconej narracji, ta gra po prostu „się dzieje”. Zawsze jest inaczej, zawsze świat gry zmusza mnie do innego działania, innego rozmieszczenia budynków.
RimWorld nieustannie mnie fascynuje swoją złożonością. Jeżeli szukacie wyzwań i nie boicie się przegrywać, a tworzenie własnych historii jest dla Was atrakcyjne – koniecznie sięgnijcie po tę grę. Nie jest dla wszystkich, to jest tytuł, który się kocha lub nienawidzi. Moim zdaniem warto zaryzykować.
//RimWorld można kupić w HumbleBundle Store oraz na Steamie.