Urok złych tekstów

Filmy z kategorii Z ciągle mnie fascynują. Podobnie jest z książkami i grami komputerowymi. Powinienem szanować swój czasy, wybierać wyłącznie produkcje dobre lub wyróżniające się czymś interesujących. Problem polega na tym, że najbardziej fascynują mnie te złe rzeczy, kiepskie gry, filmy oraz książki. Sięgam po nie w określonym celu, dlatego nie traktuję ich jako straty czasu. Wprost przeciwnie! Mam wrażenie, że często dają mi więcej, niż teksty o wyjątkowej jakości.

Zrobienie czegoś złego, czegoś kiepskiego, ale tak, aż do bólu oczu i mózgu, również jest formą sztuki. Nie mam tutaj na myśli filmów, gier i książek udających grafomanię, przebierających się za coś niskiej jakości. Wolę takie filmy jak Szpon, Tureckie gwiezdne wojny oraz Plazma. Wszystkie trzy zostały nakręcone ze śmiertelną powagą i dlatego ich wpadki są śmieszne. Polecam szczególnie Tureckie gwiezdne wojny, które idealnie wpisują się w aktualne kosmiczne szaleństwo. Ten film jest tak zły, że aż fascynujący.

Te kiepskie teksty również trzeba poznawać. Jest to jedyna metoda wypracowania sobie sensownego systemu odniesień. Bo w jaki sposób docenić wspaniałą formę, jeżeli w rękach nie miało się czegoś, co okazało się poważnym rozczarowaniem? Moim zdaniem jest to po prostu niemożliwe. Złe filmy, książki i gry komputerowe dużo mówią mi o mnie samym. Właśnie wtedy przyglądam się temu, w jaki sposób patrzę i czytam, jak buduję sensy i jak często daję się poprowadzić autorowi. Czuję to w potknięciach, bo przewracam się razem z twórcą i wtedy zaczynam się zastanawiać, dlaczego tak się stało?

Złe rzeczy opowiadają o aktualnie uznawanych strukturach treści. One wręcz je obnażają! Przyczyna tego stanu jest banalna – najczęściej próbują naśladować, coś, co w danym momencie historycznym jest popularne. Szał na wampiry wyprodukował wiele kiepskich rzeczy, podobnie było z zombie. Dzięki temu mogliśmy obserwować, jak dany temat się wypala i śmiać się z nieudolnych połączeń, które miały go odświeżyć. Mody za wszelką cenę próbują się utrzymać na powierzchni i to pragnienie sprawia, że twórcy zaczynają grzebać przy danym schemacie. Często wiedzą za mało, a innym razem za dużo – wtedy otrzymujemy ciekawą klęskę.

Dlatego nie powinniśmy się obrażać na kiepskie rzeczy. Po co od razu traktować je jako stratę czasu? Jaką mamy gwarancję, że mogliśmy zająć się czymś innym, co na pewno będzie lepsze? Powroty również mogą okazać się poważną pomyłką. Ja mam tak z Gwiezdnymi Wojnami. Z racji pojawienia się najnowszej części postanowiłem odświeżyć sobie te stare. I dotarło do mnie, że kiedyś znacznie bardziej mnie fascynowały. Dzisiaj – zarówno stara, jak i nowa trylogia – trochę mnie rozczarowują. Zmienił się mój sposób odbioru, obejrzałem więcej dobry oraz złych filmów i teraz inaczej postrzegam legendarną sagę.

Różnorodność pozwoliła mi zrozumieć, to jak myślę o tekstach kultury. Dlatego powinniśmy nieustannie szukać i sprawdzać swój sposób myślenia. A! Muzykę przemilczałem celowo, bo to temat na zupełnie inne rozważania.