W czarnym zwierciadle

Obok Stranger Things do Netfliksa przyciągnął nas inny serial – Black Mirror. Kiedyś w telewizji obejrzeliśmy kilka odcinków, ale ze względu na późną porę emisji często zapominaliśmy o Czarnym zwierciadle. Na szczęście z pomocą przyszedł cyfrowy model dystrybucji treści i dzięki wszechobecnemu Internetowi mogliśmy obejrzeć serial, kiedy było nam wygodnie. Od razu zauważaliśmy jedną, bardzo oczywistą sprawę – Czarne zwierciadło nie jest pozycją, która idealnie nadaje się na maratony. Chyba że ktoś koniecznie wyzbyć się złudzeń dotyczących ludzkiej kondycji.

Kolejne sezony doskonale wbijają szpile w nasze ponowoczesne fascynacje. Obrywa się całej kulturze opartej na ekranach, na obrazach, na manipulacji tłumem. Przerażające jest to z jaką łatwością Czarne zwierciadło ujawnia nasze przyzwyczajenia oraz świadomą ślepotę. Talent show jest doskonałą formą zabawy oraz szansą na zaistnienie w mediach, a także poprawę własnego losu? Tak? Jesteście tego pewni? A może to wrażenie zostało w Was wykreowane przez przemysł rozrywkowy? Może celem takiego programu jest wyeksploatowanie ludzi uzdolnionych, zebranie ich w jednym miejscu i uśrednienie ich zdolności? Do tego dochodzą „kosmici”, czyli osoby ślepo wierzące w swoje umiejętności, ale całkowicie pozbawione jakiegokolwiek talentu. Pojawiają się tylko po to, aby zostać ośmieszonymi przez wszechwładne jury, które jest bezwzględne niczym rzymski władca obserwujący zmagania gladiatorów. Zastanawiam się, ile osób ogląda talent show tylko po to, aby zobaczyć takiego kosmitę, aby pośmiać się z jego nieudolności, aby przyklasnąć jury, że tak sprawnie oddziela ziarna od plew. Podejrzewam, że niewiele osób szczerze odpowiedziałoby na takie pytanie, przecież wszyscy oglądamy talent show, aby kibicować tym najzdolniejszym, aby obserwować, jak ich życie się zmienia. Doszukiwanie się złych zamiarów jest po prostu nie na miejscu. Bardzo chciałbym w to wierzyć, ale mój wrodzony cynizm i Czarne zwierciadło każą mi zwątpić w dobre intencje odbiorów.

Jednak najciekawszym wrażeniem, jakie pozostaje po obejrzeniu kilku odcinków Black Mirror jest poczucie, że ukazana tam przyszłość jest tuż za drzwiami. Wszyscy chętnie spoglądamy na telefony, a opinie o świecie coraz częściej budujemy sobie na podstawie obrazków zobaczonych w mediach społecznościowych. Właśnie ostatni sezon Czarnego zwierciadła jest skoncentrowany na takim bezrefleksyjnym postrzeganiu rzeczywistości. Kliknąć, polubić, napisać złośliwy lub nienawistny komentarz, ocenić – zero konsekwencji, wolność w najczystszej postaci. W trakcie wpatrywania się w ekran umyka nam bardzo wiele drobiazgów, ale interesujący jest także odczłowieczający wpływ nowoczesnych technologii. Trudno ustrzec się wrażeniu, że wiele postaci zaprezentowanych w Czarnym zwierciadle bardziej przypomina maszyny, niż żywych ludzi. Zamknięci w swoich pętlach ciągle wykonują określone czynności i nie pragną wyjść poza bezpieczny obszar. Co ciekawe, to poczucie pewności jest zakorzenione w ekranie, w posiadaniu zwierciadła, dzięki któremu w każdej chwili mogą ujrzeć swoje, poprawione w cyfrowy sposób, odbicie osobowości.

Black Mirror miażdży pozory bezpieczeństwa, bez pardonu rozprawia się z wiarą, że nowoczesne technologie nas zbawią. Serial ten prezentuje świat, który stał się piekłem, ale ludzie za wszelką cenę próbują tego nie widzieć. W końcu cały czas są wpatrzeni w nieustannie noszone zwierciadła.