Zimową, smogową porą

abawne, że Sieć miała służyć gromadzeniu i przekazywaniu wiedzy, a doprowadziła do eskalacji bezmyślności i zwykłej, tak po ludzku szkodliwej, głupoty.

Zima! Jedni się cieszą i czekają na śnieg, a inni trą oczy. Nie ze zdumienia, tylko z powodu smogu. Wgryza się to w człowieka, włazi w płuca, zakłóca widzenie. Organizm się broni, szkoda, że ta walka z góry skazana jest na porażkę. Problem snujących się, śmierdzących oparów, wynika z naszej, ludzkiej, mentalności. Wielu z nas, osobników gatunku homo sapiens, po prostu o nic nie dba.

Ani o siebie, ani o innych. To jak niby mają przejąć się naturą? Powietrzem, którym oddychają? Machną ręką, bo na pewno coś się na to poradzi. Można, na przykład, kupić sobie maskę antysmogową. A pewnie, że tak! Bez problemu! Tylko że to nie rozwiązuje problemu. Syf pozostaje, tylko nabywca jakby spokojniejszy. Bo się zabezpieczył i teraz może wyjść na ulicę, i oddychać. Tak po ludzku zaczerpnąć przefiltrowanego powietrza. A potem wzruszyć ramionami, powiedzieć znajomemu, że trudno, że tak po prostu jest. Nic się nie da z tym zrobić, dobrze, że są te maski, bo inaczej, to nie dałoby się oddychać. A potem wsiądzie do starego, zniszczonego samochodu, który od 5 lat jeździ na mieszance oleju silnikowego z benzyną i odjedzie, żegnany przez czarny dym z rury wydechowej. Faktycznie. Nic się nie da zrobić. Trzeba się pogodzić i kupić maskę.

Tak, szarpie mną takie podejście. Byłem pobocznym świadkiem takie rozmowy. Od razu zaznaczę, że ja nie podsłuchiwałem, tylko przechodziłem obok. Niestety, dotarły do mnie westchnienia, narzekania, że to powietrze takie brudne. A potem szybkie znalezienie remedium – maska antysmogowa! Współczesny kapitalizm, poniekąd bezpośrednia przyczyna tak dużych zanieczyszczeń, nawet ze smrodu zrobił interes. To już pal sześć! Bardziej niepokoi mnie pogodzenie się z niemożliwością oddychania czystym powietrzem. Żeby żyć, trzeba jeść, oddychać i pić wodę. Rozumiem, że nie ma problemu, abyśmy te elementy zastąpili skażonym syfem? Pewnie bardziej zorientowani powiedzą mi, że już tak zrobiliśmy, że wciskamy w siebie brud, chemię parszywą. Dziwimy się później z chorób oraz słabości. Na szczęście mamy w pogotowiu odpowiedni przymiotnik – cywilizacyjne. Może lepiej, aby w pogotowi trzymać defibrator mózgowi, w celu pobudzenia myślenia?

Zresztą nie wiem, po co się tak denerwuję. W epoce, w której lądujemy na kometach, wysyłamy sondy poza nasz Układ Słoneczny, a Ziemię opletliśmy kablami, wciąż są ludzie, którzy podważają istnienie globalnego ocieplenia lub kulistość naszej planety. Tego w Internecie jest pełno, często w komentarza pojawia się zwrot, że się w coś „nie wierzy”. Nie no, grawitacja to też kwestia wiary. Jak mi się znudzi wierzenie w przyciąganie, to zacznę latać. Zabawne, że Sieć miała służyć gromadzeniu i przekazywaniu wiedzy, a doprowadziła do eskalacji bezmyślności i zwykłej, tak po ludzku szkodliwej, głupoty.